czwartek, 8 września 2011

dni 39 i 40 - Powiśle i inne

Dwa dni, środa i dziś, były w miarę podobne. Trochę.
Wczoraj poszłyśmy na Powiśle, do knajpki nad Wisłą, a potem jeszcze do Centrum. Był autobus, tramwaj i metro, więc Fenka ma zaliczony cały transport warszawski (ok, poza tramwajem wodnym). Dzisiaj natomiast wpadłyśmy na uniwerek (na wydział, który jest na Powiślu), do BUWu i znowu do knajpki. W oba te dni Fenka miała więc solidną dawkę "ludzkiej" socjalizacji, w oba też miała okazję pobawić się z innymi psami.
Jedno i drugie idzie świetnie. Mała jest niezwykle ufna do ludzi (nie lubi tylko osób wybitnie dziwnych, czytaj zachowujących się jakby były bardzo pod wpływem niewiadomoczego. Ale to o tyle dobrze, że ja też nie.), coraz piękniej tez bawi się z psami. Ma niezłą koncentrację na mnie, a jeśli ją gubi, szybko ją sobie znów wywalczam. No i fajnie nam.

Dodatkową obserwacją jest, że w Warszawie nie ma żadnego problemu, jeśli o poruszanie się ze szczeniakiem chodzi. I w środkach komunikacji, i na ulicy, i, co najciekawsze, w lokalach, najgorsze, co nas spotkało, to obojętność albo nieznaczne skrzywienia (zakładam, że osób po prostu nielubiących psów), ale żadnego negatywnego komentarza. Nie zdarzyło się, żeby ktoś nas gdzieś nie wpuścił (staram się nie przesadzać i zazwyczaj siedzieć na zewnątrz, ale różnie bywa). Jeśli miałabym narzekać, to prędzej na nadmiar miłości ze strony przechodniów, którzy notorycznie, z sensem lub bez, zaczepiają i rozpraszają szczeniaka. Ale chwilowo nie chce mi się narzekać.

2 komentarze:

  1. Fajnie, że UW nie robi problemów z obecności psów. Na PW jest zakaz wprowadzania czworonogów. Dzisiaj musiałem załatwić jedną sprawę na swoim wydziale i odebrać jedną książkę z biblioteki głównej i miałem problem.

    Punkt odbioru Merlin przy Metrze Politechnika nie robi za to problemów z obecności psa.

    Co ciekawe ludzie na ulicy nas nie zaczepiali. Nie wiem czy to dlatego, że Tabo jest już dorosły, czy dlatego, że miał na sobie kamizelkę psa terapeuty z napisem "uczę się". ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Taka kamizelka to genialny pomysł, ale cóż, zanim taką Fence założę (jeśli założę), długa droga przed nami. Kłopot z nią jest taki, że jest szczeniakiem, puchatym i nawet niebrzydkim z ryjka, więc kto nie zaczepia, ten cmoka, gwiżdże, piszczy, mdleje etc. Jak podrośnie, sądzę, że mało kto zwróci uwagę na "rudego kundla" (ach, błogosławieństwo rzadkiej rasy!).
    Co do UW - nie wiem, czy robi problemy. Na moim dawnym wydziale nie ma wyraźnego zakazu, sto lat temu jedna z wykładowczyń przychodziła z psem. Panie w sekretariacie nieco się zdziwiły: "To panią wpuścili z psem?", na co zgodnie z prawdą powiedziałam, że nikt mnie nie zatrzymał.

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz!