sobota, 3 września 2011

dzień 35 - zachwyty i wzruszenia

Tytuł posta może pretensjonalny, ale czuję się usprawiedliwiona.
Byłam dzisiaj, rzecz jasna z Fenką, na finale DCDC. Oznacza to, że cały dzień niemal spędziłyśmy na Polu Mokotowskim w otoczeniu psów i psiarzy, mała socjalizując się, ja głównie zachwycając.
Sam konkurs... brak słów. Najkrócej opisze to fakt, że oglądając jeden z freestyle'i (pies zwał się Lexus, imienia przewodnika niestety nie pomnę), zwyczajnie się wzruszyłam. Ewolucje ewolucjami i momentami poziom zapierał dech, ale najwspanialsze było cudowne porozumienie pana i psa i radość bijąca od obu. Zachwyt, no!

A obok i poza tym zachwyciłam się Fenką. Ślicznie mi się zwierzątko socjalizuje, uczy się odpoczywać w hałasie, chodzić na smyczy, pić i jeść w zgiełku...
A najcudowniejsze, że przestaje bać się innych psów! Wyraźnie zależy to od rozmiaru, duże wciąż są nieco straszne, ale kiedy dzisiaj zaczęła waracko bawić się z jakimś pinczeropodobnym psiakiem, mały włos znowu się nie popłakałam.

Cudownie mieć psa. Uświadomiłam sobie dziś, że o czymś takim, dniu takim jak ten, marzyłam od lat.

Edit: Oczywiście zapomniałam, że mamy inny sukces: woda! Feniasta wlazła do wody sama, potem wskoczyła (z niepokojąco wysokiego murku), potem właziła znów... jeszcze nie pływa, ale zanurzyła się na granicy utraty gruntu. Wiecie, co było? ZACHWYT!!

1 komentarz:

Dzięki za komentarz!