Poprzedni post opisywał na gorąco nasz sukces, pora (po ponad tygodniu, bo tyle czasu zajęło mi znalezienie weny i sił) napisać, o co w ogóle z tym seminarium chodziło.
A chodziło głównie o to, że tollery są wyjątkowe :).
Kto to jest ten Sverker Haraldsson?
Wielki miłośnik tollerów i spec od nich, a także wieloletni działacz i przewodniczący szwedzkiego toller klubu, zdobywca (z psem oczywiście) tytułu championa tollingu, sędzia tollerowych prób pracy i fajny facet.
O co chodzi z tymi tollerami?
Tollery to rasa, której pierwotnym zadaniem (tak pierwotnym, że kiedy się nim zaczęły zajmować, nie było jeszcze mowy o żadnej rasie, a o "małych, rudych rzecznych psach") było pomaganie w polowaniach nie tylko poprzez przynoszenie trafionego ptactwa, ale również - i tu leży ich wyjątkowość - poprzez wabienie wodnego ptactwa do brzegu. Jak to robiły? Bawiąc się na brzegu, co z powodów do tej pory dla mnie niezrozumiałych sprawia, że ptaki podpływają i tym samym podkładają się myśliwemu. Ważne też jest to, że polowania w tollerem nie były imprezami jakie znamy z obrazów czy współczesności (masa ludzi, masa psów, trup ściele się gęsto), ale kameralnymi imprezami na jednego człowieka i jego psa.
Co z tego wynika dla tollerów? To przede wszystkim, że tradycyjne testy pracy retrieverów czy konkursy dummy nie odwzorowują tego, do czego zostały stworzone - i pół biedy, że cześć aspektów takich prób jest dla nich bardzo trudna (np. praca w dużej grupie psów), ale cała bieda, że marnuje się ich wyjątkowy potencjał.
Dostrzegli to mądrzy Szwedzi i stworzyli tollingjaktprov, czyli próby tollingu właśnie.
Czyli co to jest, ten tolling?
Szeroko rozumiane, jako test, tolling składa się kilku zadań. Są to:
- Podejście do zasadzki, podczas którego człowiek z psem przy nodze skrada się za rozstawioną nad wodą siatkę. Liczy się tutaj skupienie, spokój, sensowna pozycja przy nodze.
- Tolling właściwy, czyli to specyficzne wabienie. Polega na tym, że schowany za siatką człowiek rzuca psu zabawki wzdłuż brzegu, a ten je przynosi. Są też momenty wyciszenia, kiedy pies ma leżeć i nie robić nic. Tutaj liczy się dynamika psa, jego zabawowość, wyraz, ale też umiejętność przejścia w stan spokoju i zrelaksowania, kiedy ma leżeć.
- Marking z wody, czyli aport. Zależnie od klasy (są 3, Beginners, Open i Elite) jest to marking pojedynczy lub wielokrotny. Tutaj bardzo liczy się "water passion", czyli miłość psa do wody, a także prędkość, oddawanie aportu, wyczekanie na komendę i cisza (chociaż Sverker mówi, że jako sędzia akceptuje, jeśli pies wyda dźwięk skacząc do wody).
- Free search, czyli szukanie aportów na wskazanym obszarze. Tutaj pies pracuje samodzielnie, przewodnik zna tylko ogólny obszar, gdzie należy szukać. I co ciekawe, szukanie często odbywa się we "wrednym" terenie: zarośniętym, podmokłym, bagnistym itp. z założeniem, że tollery mają sobie z nim radzić.
- Marking z lądu, czyli jak z wody, ale z lądu :). Ale tutaj znowu, nie ma lekko, aport nie jest wyrzucany na płaskie, suche pole, a raczej w teren wredny i paskudny.
Co ciekawe, zawody tollerów nie mają charakteru rywalizacji. Każdy pies otrzymuje ocenę, może to być 0 (nie zaliczone), 3 (jak nasza dobra), 2 (bardzo dobra) i 1 (doskonała), nie ma jednak rankingu ani podium, nie ma też punktów, jest za to karta z oceną opisową. Odpowiednia liczba ocen 1 pozwala na przechodzenie z klasy do klasy, a 3 oceny 1 w klasie Elite oraz (niestety) próba na prawdziwym polowaniu dają tytuł championa tollingu.
Na zawodach tolling odbywa się na "cold game", czyli martwym ptactwie (co w moich oczach jest wciąż obrzydliwe, ale dalece bardziej humanitarne niż próby pracy na zwierzynie strzelanej na miejscu) i przed każdym wyrzutem następuje wystrzał z broni hukowej. Na seminarium pracowałyśmy bez strzałów i na dummy, czyli półkilowym wałku w tkaniny (i z różnych względów nie będę pracować inaczej).
I co myśmy tam robiły?
No, jak to na seminarium, uczyłyśmy się. Pierwszy dzień opisałam poprzednio, poza wstępem teoretycznym, który porządkował wiedzę i pozwalał sobie wyobrazić przebieg tollerowych prób, a drugiego odbył się "funny tolling trial", czyli treningowe zawody. Bardzo ciekawie było patrzeć na różne rude w robocie, to której zostały stworzone!
No i mamy powód do dumy, bo wprawdzie trial skończyłyśmy z oceną 0 (Fenka nie robiła nigdy prawdziwego free searchu, nie zrobiła go i tym razem), ale za to dostałyśmy nagrodę za najlepszy tolling, która ogromnie cieszy - nie jako nagroda za ciężką pracę z Rudzielcem, ale właśnie jako wyraz uznania jej naturalnych predyspozycji i tego, że, no... jest cudowna.
Fenka z nagrodą za najlepszy tolling
Opis naszego przebiegu ogromnie mi się podoba. Sverker jest mistrzem w wyszukiwaniu pozytywów i docenianiu każdego psa, ale zarazem nie umyka mu żaden obszar do ćwiczeń i poprawy. Poza docenieniem tollingu, zauważył, że rudej brakuje wyciszenia, ale że rozumie, kiedy ma być nieruchoma i że jej zachowanie jest tylko kwestią mojego prowadzenia. Mnóstwo rzeczy było za to "na plus": szybkość, praca nosem, miłość do wody, zapamiętywanie, prędkość podnoszenia aportu oraz cisza w pracy (cisza w pracy, czujecie to? Fenka. Była. Cicho!).
Karta oceny naszego funny tolling trialu
I na koniec jeszcze raz chcę podziękować Gosi i Krzyśkowi Prażanowskim, którzy to seminarium zorganizowali i którzy niezłomnie zarażają innych swoją miłością i ciekawością tych małych, rudych, bardzo specyficznych piesków. Na następną przez Was robioną imprezę jadę w ciemno!