środa, 31 sierpnia 2011

dzień 32 - pierwszy porządny spacer

Hahaha! Nareszcie!
Już wczoraj połaziłyśmy troszkę, ale dzisiejszy spacer spokojnie można nazwać pierwszym prawdziwym. I ojej, ile wrażeń...

Zaczęło się podręcznikowo, od stania jak kolek na trawniku i mentalnego głównie, komendą troszkę, zachęcania psa, żeby dokonał tego, czego na spacerze wpierw dokonać powinien. Zajęło to z kwadrans i już myślałam o powrocie do domu na tarczy, ale udało się.

I ruszyłyśmy na spacer właściwy. Mała była bardzo zainteresowana wszystkim, ale też chwilami niepewna. Nie dziwi mnie to, bo świat zaserwował jej dużo wrażeń, a i ja nie oszczędzałam, zabierając od razu do dużej ulicy.
Ludzie niepokoją mniej, chociaż podchodzi się do nich półpełzająco. Inne psy są nieco straszniejsze, ale to strach opanowywany powoli, zresztą wkrótce czeka nas intensywna socjalizacja z psami. Dźwięki, szczególnie bardziej intensywne, powodują niepewność, ale też nie jest to ewidentny strach. Poza tym Fenka to dalej ta sama, ciekawska Fenka, którą masa rzeczy interesuje. I zachwyciło mnie, że doskonale wie, do kogo się zwrócić w momencie wystraszu.
Poza tym nie zapomina komend mimo sporych rozproszeń, nie ciągnie na smyczy... No, dobrze jest. Dodatkowo, budzi zachwyt ludności i może to nieco męczące, że wciąż ktoś na nią cmoka i woła, ale fajnie, że mała ma szansę ekspresowo poznać wszystkie możliwe typy ludzi (dziś były to głównie staruszki, staruszkowie oraz pięciomiesięczne dziecko na rękach mamy).

Ogólnie, bardzo pozytywnie. Dzisiaj czeka nas jeszcze wyprawa na Powiśle, podczas której będę musiała jakoś zmyślnie dawkować bodźce, ale jestem pełna wiary.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!