piątek, 12 sierpnia 2011

dzień 12

Publikacja posta się opóźniła, ale jest wczorajszy:

Nie mogę uwierzyć, że minęły dopiero niecałe dwa tygodnie z Fenką. Wiem, brzmi to oklepanie, ale serio, wszystko zmienia się tak szybko, uczymy się tak wielu rzeczy...

Mała cały czas się zmienia. Niemal z dnia na dzień wydłużają się jej łapki, zmienia pyszczek... Za tym idzie coraz większa energia i zmiany w charakterze, malutkie, ale zauważalne. Zrobiła się jeszcze pewniejsza siebie, pozwala sobie na więcej, trzeba bardziej uważać, na co się jej pozwala, bo próbuje wszystkiego. Trudniej ją zmęczyć - wydłużam sesje zabawy i nauki. Ma też momenty zupełnego szaleństwa, kiedy po prostu pozwalam jej latać po domu, ewentualnie przekierowując jej uwagę z kabli na gryzak i z zasłon na sznurek. Tak, dziś odkryła, że doskakuje do zasłon.

Uczę się konsekwencji, przestawiam myślenie pod psa (rezygnuję z prób wytłumaczenia jej wszystkiego, staram się działać w prostym, dostosowanym do psa systemie nagroda-bark nagrody). Cały czas kombinuję, czego jeszcze ją nauczyć, jak nauczyć, jak poprawić nasze wspólne życie. Bardzo to fascynujące.
Mamy wypracowane śliczne przychodzenie i znakomity siad, przetestowany w warunkach sporego podniecenia suni. Uczymy się "zostaw" (nie podejmowania pokarmu z ziemi, tylko w zamian patrzenia na mnie), "leżeć" i "przynieś" (tak konstruuję zestaw komend, żeby nie miał niewygodnych liter. "Przynieś" to "aport", "leżeć" to "waruj"). Ciężko pracuję nad gryzieniem, bo gryzie za mocno.

Fajnie nam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!