wtorek, 30 sierpnia 2011

dzień 31 - kong

Mała nieco doprowadzała mnie do szału nadmiarem energii, więc zrozpaczona sięgnęłam po konga. (Dla niewiedzacych: to takie dydeczko z lanej gumy, w dziwnym kształcie, z dziurą w środku, do której można napchać smakołyków. Ja mam nieoryginalny, tylko tańszy zamiennik, ale działa tak samo: oto on.) Konga wypchałam chrupkami ze śniadania i jogurtem i oddałam potworowi.
Pies szaleje, ja mam spokój. Dziękuję, wynalazco konga!

Dla chcących wiedzieć więcej, o kongu bardzo fajnie napisał Mateusz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!