wtorek, 23 sierpnia 2011

dzień 24 - klatka i żebry

Jak wspominałam, posiadanie szczeniaka to nie bułka z masłem.
Fenka ma wściekłe pokłady energii i próbuje każdego chyba sposobu, żeby je wykorzystać.

Dzisiaj wzięłam na tapetę jedną ważną kwestię, druga wyszła niechcący. Otóż mała przyzwyczaiła się nad morzem do ciągłej obecności ludzi  i teraz prezentuje pełną gamę wyrazów niezadowolenia, kiedy tylko zostaje sama. A że tak być nie może, zaczęłam Projekt Klatka. Chwilowo wygląda tak, że w klatce jest picie, w klatce dostaje miskę z jedzeniem oraz kupiłam masło orzechowe, którym (po przetestowaniu, czy nie szkodzi na brzuszek) smaruję jeżową piłkę i z tym gadżetem zamykam małą w klatce. Idzie powoli, bo i krótkie są sesje zamknięcia, ale mam nadzieję, że będzie coraz lepiej.

Co wyszło przypadkiem, to sprawa żebrania przy jedzeniu - żeby tam żebrania, ordynarnego złodziejstwa! Dzisiaj nie mogłam w spokoju zjeść kanapki, bo pies z każdej strony szturmował stół i próbował mi ją wyrwać. Przyznaję, było niefajnie. Zanim jednak dostałam szału, wystawiłam psa do sypialni, pomyślałam chwilę i wykonałam coś takiego: w jedną rękę nabrałam psiej karmy, po czym usiadłam na kanapie. Oczywiście zaraz zmaterializował się pies i zaatakował kanapki, ale wtedy usłyszał "nie" i "siad". Usiadła, więc podstawiłam jej pod nos rękę z karmą (której nie ruszyła), a druga ręką (i paszczą) zaczęłam jeść kanapkę. Za każdym razem, kiedy pies wstawał i próbował mi ją wyjeść, słyszała "nie", kiedy siadała z powrotem lub się kładła, była chwalona i dostawała swoją karmę pod nos. Koniec końców drugie pół kanapki zjadłam z pełnym spokoju, z psem najpierw wpatrzonym, potem zniecierpliwionym siedzeniem, wreszcie znudzonym.
Przyznam, że nie jestem pewna, czy to, co zrobiłam, było idealne z punktu widzenia teorii szkolenia. Mi jednak ogromnie podobał się efekt oraz sądzę, że sucz dostała wyraźny przekaz "ludzkie jedzenie nie jest dla psa, jak pani je, pies nie przeszkadza, ale głodować nie będziesz". Zobaczymy, jak się to sprawdzi przy kolejnych powtórzeniach.

edit: Do tego doszło gryzienie, problem stary, ale bezwzględnie koniecznie należy się z nim rozprawić. Walczę z nim metodą "jak gryziesz, to ja wychodzę", ale idzie powoli i ciężko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!