poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Podróż

Pochwaliłam się, ze Sucz jest, teraz pora ponadrabiać zaległości w opowiadaniu, bo faktem jest, że jeśli nie zrobię tego szybko, to w natłoku informacji pozapominam.

Na początek, podróż. Tutaj mało jest do opowiadania, przynajmniej od strony psiej. Napiszę więc krótko:

Oczekiwania: zestresowany, spanikowany wręcz szczeniak. Bez kontroli nad fizjologią. Wyjący non stop. Próbujący uciekać przy każdej możliwej okazji.

Fakty: mała zachowywała się wzorowo albo lepiej. Na początku porozrabiała, zaczepiała, próbowała wspiąć się na tylną półkę. Trwało to może z pół godziny, pewnie mniej, potem zasnęła. I spała jak kamień. Na postojach doskonale wiedziała, po co chodzi się na trawę, nie próbowała uciekać, potem znowu spała albo bawiła się w podgryzanki. Dzielnie piła wodę z podróżnej miski. W końcu zasnęła tak, że wyniesiona na trawnik na przedostatnim postoju padła na nim na pyszczek, a ostatni postój przespała, rozwalona na pleckach.
Fakt, na początku podróży zdarzył się mały wypadek (ze stresu albo z choroby lokomocyjnej), ale do licha, każdemu życzę takiej podróży ze szczeniakiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!