wtorek, 2 sierpnia 2011

dzień 3

Dzisiaj wybitnie pozytywny dzień.

Po pierwsze, udało mi się wreszcie znaleźć zabawkę tak interesującą, że ślicznie poszły nam ćwiczenia z aportu. Myślę, że jakby to nagrać, byłaby to modelowa lekcja. Suńka zachwycona biegała za zabawką, łapała, tarmosiła chwilkę i dumna przynosiła zdobycz do mnie. Jestem zachwycona nami obiema.

Poza tym nieco zaniedbałam budowanie dobrych skojarzeń z klatką. Nie, żeby powstały jakieś złe, klatka wciąż jest ok, ale za mało lubiana. Pracujemy więc nad tym i dzisiaj obiad był podany do klatki. W ramach akcentu humorystycznego, Fenka w pewnym momencie przykryła miskę kocykiem, po czym zdziwiła się wielce i nawarczała na ów kocyk, że jej jedzenie chowa. Uśmiałam się setnie.

Uśmiałam się również w głos, kiedy próbowała zmusić do zabawy kosz na brudy (taki ikeowski, z miękkiego tworzywa), przypadła na przednie łapki, skoczyła na niego, po czym uciekła galopem, po paru krokach wywalając się i robiąc pięknego fikołka przez łebek.

Wreszcie, mała przejawia cudowny zwyczaj spania w dziwnych miejscach. Jak rozumiem, chodzi o to, żeby było twardo i na podwyższeniu. Mam więc zdjęcie suńki na starym regale:


oraz na półeczce pod stolikiem:


Z wniosków: muszę uważać, co mówię i na fali entuzjazmu nie "marnować" komend. Zapominam momentami, że ona jeszcze nie rozumie poleceń i że można na razie wydawać je dopiero, kiedy albo coś właśnie zrobiła, albo na pewno zaraz zrobi.

Edit: zapomniałam się pochwalić, Fenka asystowała mi dziś przy sprzątaniu. Odkurzacz nie zachwyca, ale dał się oswoić, z czego jestem dumna i blada.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!