czwartek, 1 marca 2012

dni 214-215 - dwa nowe nabytki

Ponieważ wkrótce (odpukać) jedziemy do Katowic, w środę pojechałam z Fenką kupić kaganiec. I tutaj przede wszystkim polecam OGROMNIE sklep w Warszawie, na Pasażu Ursynowskim 3, gdzie rządzi przecudownie miła i fajna Pani.
Poza tym, kupiłyśmy ów kaganiec. Miał być fizjologiczny, wyszedł bardzo sympatyczny plastikowy. Ma same zalety: jest na zatrzask, nie na klasyczną sprzączkę, jest lekki, dobrze się trzyma psiego łba, a zarazem jest tak duży, że Fenke może w nim spokojnie robić z paszczą wszystko, włącznie z jedzeniem wepchniętych do środka smaków. Szkolenie kagańcowe przebiega super, mamy go dopiero drugi dzień, a Fenka już spokojnie wkłada do niego pyszczek, nie cofa się, kiedy go zapinam, rzadko próbuje manipulować przy nim łapkami. Sądzę, że do 17 (a zapewne dużo wcześniej) pogodzi się z nim całkowicie. Wygląda tak:


Poza aspektem praktycznym zakupów, postanowiłam kupić Fence maskotkę, która zastąpi Pana Pikusia, bo z niego została tylko szmatka. I kupiłam - Jeża.
Jeż jest duży, włochaty, piszczy trochę (ale wybitnie mało irytująco) i, co najwazniejsze, Fenka go kocha. Oto, jak bardzo:



Ach, jeszcze co do kagańca: kupiony został w jednym jedynym celu: żeby jeździć zupełnie legalnie środkami komunikacji wszelkiej. Już kiedyś dawno zostałyśmy wysadzone z autobusu, co było mało miłe i bardzo absurdalne, bo Fenka miała wtedy ze cztery miesiące. Wysadzenia z pociągu nie chce ryzykować, nie chcę też robić sobie bezsensownego stresu w podróży. No i, koniec końców, prawo jest prawo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!