wtorek, 6 marca 2012

dzień 220 - łazimy

Postanowiłam (częściowo dla sportu, zdrowia i kondycji nas obu, częściowo mając w głowie plany dogtekkingowe) kupić krokomierz i zacząć mierzyć dystans, jaki przechodzimy z Fenką na spacerach.
Dzisiaj przyszła pora wreszcie zrobić z niego sensowny użytek, bo miałam wolny dzień, a pogoda była ok (choć jest dużo zimniej, niż wcześniej i nie zachwyca mnie to, szczerze mówiąc). Przy okazji chciałam poćwiczyć bycie Cywilizowanym Psem Miejskim. I tak, podjechałyśmy autobusem w okolice centrum i wróciłyśmy do domu spacerem przez dwa parki, z małą autobusową podwózką na koniec, bo zrobiło się nieprzyjemnie pochmurno. W sumie bez szału, krokomierz mówi, że 6 kilometrów i niecałe półtorej godziny mojego chodzenia - ale to dobre na początek bądź na wynik niemal codzienny.
Poza tym wybitnie niemiły kierowca pierwszego autobusu próbował nas wygonić, że pies bez kagańca i bardzo pogorszyłam mu humor, zakładając Fence kaganiec trzymany w ręku przy wsiadaniu. Zdążył mnie jeszcze ochrzanić, że to tyle trwa (a dodam, że trwało może pięć sekund), bo postanowił stać z ostentacyjnie otwartymi drzwiami, póki nie skończę. Nauczyłam się więc, że kaganiec zakłada się psu przed wejściem, nawet, jeśli autobus jest pusty, bo nigdy nie wiadomo, jak zły humor ma pan za kierownicą. W tym samym autobusie miałam okazję popracować nad bicepsami, bo na ostatnich przystankach zrobił się tłok i wzięłam małą na ręce, żeby jej nie deptano - a chociaż szczuplutka, swoje jednak waży =).
Co do samego chodzenia, miewamy problemy z ciągnięciem na smyczy - ale walczę z nimi dzielnie i Fenek coraz lepiej łapie, że chodzenie ładne po prostu się opłaca, a ciąganie jest durne i dla wszystkich niemiłe. Za to bez smyczy pies jest idealny, pilnuje się, odwołuje, potrafi zupełnie z własnej woli iść przy nodze. Poza tym, co ciekawe, na smyczy bywa, że "głuchnie", bez niej bez pudła odwraca głowę za każdym razem, kiedy zawołam, gwizdnę czy cmoknę.
W każdym razie, mamy teraz w domu zdechłego od łażenia, ale bardzo zadowolonego psa i nieco zmarzniętą, ale równie zadowoloną Agnieszkę. I mocne postanowienie, żeby przynajmniej co drugi dzień udać się na podobnej długości, albo dłuższy, spacer.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!