Byłyśmy z Fenką dzisiaj na nowym treningu. Myślę poważnie o obedience, nawet niekoniecznie sportowo, bardziej wychowawczo, więc dzisiaj zrobiłyśmy "przymiarkę" do tematu. Zajęcia wyglądały tak, że pod okiem DogCampusowej Joanny pracowałyśmy nad fenkowym wyciszaniem się na przemian ze skupianiem uwagi, ale z akcentem na to pierwsze, ponieważ Fenek ma z tym pewne problemy - już na treningach agility nakręca się nieco za bardzo i zamiast odpoczywać w przerwach między biegami, miota się i burkuje. Ten sam problem pojawia się na spacerach...
Okazuje się, że praca nad czymś tak prostym pozornie, jak wyciszenie psa i wyłączenie go z trybu pracy jest dość męcząca. W drodze powrotnej Fenka spała w autobusie jak zabita. Ja również dość się zmęczyłam, ale głową, ponieważ coraz mocniej, właściwie ostatecznie, przekonuję się, że moje podejście do wychowania psa było dość niespójne i nieco oderwane od rzeczywistości, i trzeba je od nowa poskładać, teraz już nieco sensowniej i realistyczniej. A to wymaga masy myślenia, które męczy.
Tak czy tak, mamy potężną pracę domową z "wyłączania" psa i uczenia go samokontroli. I sądzę, że dość na pewno czekają nas regularne treningi obi. Co będzie zabawne, bo w połączeniu z agility i szkoleniem dogo będziemy ćwiczyć 5 godzin w tygodniu i pewnie 4 dni. Intensywnie, ale fajnie bardzo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz!