Mam w domu remont, wymieniane są okna. Od środy, czyli właśnie 242 dnia. Z tego powodu zaraz po pracy zabrałam Fenkę i pojechałyśmy do Powsina, bo w domu nie było na nas miejsca.
Wyszło tak, że poza domem spędziłyśmy ponad osiem godzin. Najpierw piękny spacer po powsińskich polach, które uwielbiam i na których czuję się naprawdę super, szczególnie, że pogoda rozpieszczała. Potem przez las na Kabaty i na drugą część spaceru, po Gocławiu tym razem. Tam Anka pokazała mi super park ze stawem pośrodku i po raz drugi (pierwszy miał miejsce w parku Arkadia we wtorek i był bardzo lajtowy) Fenka pływała. Z nią jest tak, że do wody wchodzi sama bardzo chętnie, ale w pływaniu czuje się mocno niepewnie, młóci łapkami wodę jak wściekła i minę ma nietęgą - ale wchodzi potem znowu i znowu. Na razie rzucam jej więc patyki delikatnie, tak, żeby samego pływania był dosłownie metr czy dwa. Ale myślę, że będzie coraz lepiej i pewniej.
Po Gocławiu już miałyśmy wracać do domu, ale okazało się, że remont trwa w najlepsze, więc zrejterowałyśmy do pobliskiego parku i tam głównie ćwiczyłyśmy relaks, bo obie byłyśmy mocno zmęczone. Po powrocie zaś padłyśmy spać.
Ale powiem, że spodobało mi się to i myślę, że to nie ostatni tak intensywny dzień. Poza tym krokomierz mówi, że "ledwie" 13,6 km, więc daleko nam jeszcze do wyczynów dogtrekkingowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz!