niedziela, 30 października 2011

dnie 91-92 - piękna jesień, mniej piękni ludzie

Będzie weekendowo.

Sobotnie i niedzielne przedszkole - jak zawsze - genialne. W sobotę strasznie nie chciało mi się iść, ale uznałam, że głupio z lenistwa tracić tak super okazję - i miałam rację. Fenka coraz lepiej się skupia, jest bardzo bystra, no, przyjemność z nią pracować.  Poza tym zaczęliśmy slalom między nogami, który jest bardzo widowiskowy i bardzo prosty, i biegamy tunelami, i chodzimy po bujających się kładkach... Super!
Prócz tego w sobotę byłyśmy na Polu z Magdą i Szantą, a dzisiaj po przedszkolu przeszłyśmy przez Las Kabacki. Jest pięknie, okropnie żałuję, że nie mam zdjęć.
Z obserwacji: Fenka weszła w nowy okres lękowy, trzeba pilnować, czy się nie wystrasza, bo zdarza jej się to dość często - ale i szybko oswaja się z nowymi lub nagle strasznymi rzeczami. Zrobiła się tez okropną panikarą w zabawach z psami, potrafi bez powodu, nawet niedotknięta zacząć skowyczeć, jakby ją zabijali i reagować na swój własny strach kłapaniem zębami na towarzysza zabawy. Rozmawiałam o tym z Asią z przedszkola, uspokoiła mnie, ale i podpowiedziała, jak działać. Będziemy działać.

Poza tym uprałam dziś Fenkę, bo nie wiem, ile ciepłych dni zostało, bo była padnięta po spacerze, bo śmierdziała nieco i bo uznałam, że warto ją pooswajać z wanną. Udało się, ale poszło tak sobie, bo ręcznik rozłożony w wannie też daje się zrolować i mała panikowała, kiedy zaczynała się ślizgać. Tak więc przed następną kąpielą kupuję matę antypoślizgową. Ale udało się, traumy nie ma, było za to sporo mojego śmiechu, co przy próbach wyjścia z wanny Fenka popisowo wlazła TYŁEM na jej krawędź. Akrobatka durna...
Mam teraz czystego psa, ale w przedszkolu dostałam ochrzan, że pies ma graniczną ilość tłuszczyku i jeszcze ciut więcej i będzie gruby - tak więc pies dołącza do pani w walce o poprawę figury.

A co do tytułu posta, niemiła rzecz spotkała mnie w sobotę, i wprawdzie nie zatruwa mi już ona życia, ale chciałam o tym wspomnieć w ramach "smutnych historii o ludzkim chamstwie". Otóż w drodze do przedszkola chciałam wpaść na przydomową stację benzynową po coś do picia. Byłam tam nieraz i z Fenką, więc weszłam do środka radośnie i dzielnie, bo czemu nie, skoro zawsze tak było? Ale tym razem pani zza lady strasznie niemiłym tonem poinformowała mnie, że z psem nie wolno. Zaczęłam więc przepraszać, co skutecznie utrudniał mi drugi pracownik pytaniami "wszędzie z psem pani chodzi?", zadawanymi tonem przykro-napastliwym; tłumaczę, że się wpakowałam bez pytania, bo zawsze z psem tu mnie wpuszczano... I na to pani zza lady prychnęła "No nie wydaje mi się". I w tym momencie się zirytowałam. Bo rozumiem, że z psem nie można (nawet jeśli nie wiem, czemu właściwie), rozumiem, że zasady mogą się zmienić, nawet zrozumiem, że wstępnie pani ton zabrzmiał niemiło, bo fakt, mogłam wypaść bezczelnie, wchodząc bez pytania - ale już poddawanie w wątpliwość moich słów to chamstwo i tyle.
Mam więc focha na przydomową stację, nie będę tam kupować. O!

1 komentarz:

Dzięki za komentarz!