sobota, 22 października 2011

dzień 83-84 - pies-katastrofa (85 pewnie też)

Powrót Jackassa nastąpił, pies-autodestrukcja uderza ponownie!

Zacznę klasycznie od tego, że jest ok.
Ale księżniczka pogrążyła nam wszystkie plany weekendowe, radośnie w piątek rano schodząc z łóżka saltem przez sen. Wylądowała kiepsko (nie wiem dokładnie jak, bo spałam), tak kiepsko, że obudziło mnie skomlenie. Strasznie niezborna była, leciała na pysk przez przednie łapki, więc ubrałam się w byle co, psa na rączki i do weta.
Diagnoza: stłuczenie kręgosłupa w odcinku szyjnym.
Leczenie: dwa zastrzyki i zakaz ruchu.
Diagnoza po oględzinach po południu w piątek: wszystko wygląda ok, dla porządku w poniedziałek rentgen nową, piękna, błyszczącą, cyfrową maszyną naszej kliniki. No i dalej zakaz, już nie ruchu, ale jakiegokolwiek poważnego wysiłku.

Skutkiem tego mam weekend mocno domowy (kombinuję, jak małą zająć sztuczkami, które nie obciążą kręgosłupa, bo ostatni o wypracowana "godzilla" (chodzenie na tylnych łapkach) na pewno odpada), projekt brata dzieje się beze mnie, spacer z Fajerkiem, tatą Fenki, beze mnie, piękna pogoda beze mnie, ech...
Za to weterynarz uroczo mnie pocieszył/ochrzanił, że panikować nie mam po co, bo gdyby cokolwiek poważnego było małej w kręgosłup, to by nie chodziła albo zgoła nie oddychała, więc w najnajnajgorszym przypadku będzie jakiś drobiazg do leczenia farmakologicznego. A Feniastą już dzisiaj od rana nosi, biegać i skakać by chciała, współczuję jej okropnie, bo pewnie nie wie, czemu dzisiaj taki nudny dzień.

No ale, pozostaje się cieszyć, że pies-katastrofa po raz kolejny wyszedł z opresji obronną łapą. I cieszę się na rentgen, bo będę miała czarno na białym (mniej-więcej) w jakim bydle jest stanie i co można, czego nie można z nią robić - bo bardzo mi zależy na pewności, że może szaleć z innymi psami i że może w przyszłości się sportowić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!