czwartek, 20 października 2011

dzień 81-82 - długi spacer, krótki spacer i rzecz o autobusach

Wczoraj chciałam potwora wymęczyć, pojechałyśmy więc na Pole Mokotowskie.
I kurka, mam idealnego psa. Fenka jest wesoła, rozbrykana, ale zarazem ślicznie się mnie pilnuje, przepięknie skupia, kiedy coś ćwiczymy. Próbuję rzucać jej piłkę, ma razie całkiem rozrywkowo, bez żadnych komend. Fajnie się nakręca, powoli zaczyna mi ją odnosić, choć częściej przynosi gdzieś opodal i porzuca. Powolutku, przepracujemy.

Poza tym postuluję, żeby po Warszawie jeździły same Solarisy z półką na bagaże przy drugich drzwiach. Wynika to z tego, że nauczyłam Fenkę, że tam może spokojnie i bezpiecznie jechać i teraz sama się na nie pakuje, a jeśli akurat jedziemy innym modelem autobusu, widzę, że jest mniej zadowolona (grzeczna dość, owszem, ale nieco spięta). Zresztą nic dziwnego, własne miejsce to zawsze własne miejsce, a nie kawałek podłogi między ludzkimi nogami.
I nie wiem, czy wspominałam, ale mam idealnego psa. Idealny pies wczoraj spał w autobusie, rozwalony na "psiej półce", a na moje hasło "wstawaj, zaraz wysiadamy" zerwała się i oparła mi się przednimi łapkami o ramię, żebym ją zdjęła. Dwa razy z rzędu, w dwóch różnych autobusach, więc wykluczam przypadek. Skąd jej to przyszło do głowy? Bo ćwiczyłyśmy to od przypadku do przypadku, kiedy akurat trafiałyśmy na odpowiedni autobus. Może z pięć, może z dziesięć razy w ciągu ostatniego miesiąca. Kto jest genialną sunią?

Za to dzisiaj spokojnie i leniwie. Mała jest rozespana, ja idę do pracy na popołudnie. Ćwiczyłyśmy spokojne siedzenie w klatce, kiedy sprzątałam mieszkanie, później wyjdziemy na jakąś godzinkę. Jutro i pojutrze będzie sporo wrażeń, wczoraj też było dość intensywnie, więc dzisiaj spokojnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!