niedziela, 16 października 2011

dni 77-78 - weekend sukcesów

Miałam pewne obawy, jak Fenka poradzi sobie z długimi spacerami po rekonwalescencji, ale, zachęcona przez weterynarza, uznałam, że nie ma na co czekać.

Zwłaszcza, że w sobotę udało się nam urządzić spacer tollerowy, ponoć największy w warszawskiej historii. Przyszło nas siedem rudych rudych sztuk: Amalka, Lula, Pasterka, Refi, Azar i Foxtrot (no i Feniasta). Niesamowicie wyglądały zarudzone łączki Pola Mokotowskiego, cudownie patrzyło się na szalejące tollerki. Niesamowite też, jak bardzo się od siebie różnią, mimo, że to jedna rasa...
Fenka była ogromnie dzielna, zaczęła nawet z resztą ekipy ganiać za piłkami. No i garnęła się do każdego człowieka, wszędzie jej było pełna.

Dzisiaj natomiast odwiedziłyśmy, po za długiej przerwie, przedszkole. I jak zawsze miałam ogromne obawy, szczególnie w świetle tego, co pisałam o pogorszonej koncentracji małej; bałam się też, że grupa pod naszą nieobecność wyskoczyła do przodu z programem. A gdzieżby tam! Psiaki cudownie porosły, fakt, ale Fenka zarówno na tle innych, jak i obiektywnie radziła sobie doskonale, skupiała się jak głupia, wykonywała komendy jak mała maszynka i na koniec ślicznie bawiła się z młodym borderkiem. Zachwyciła mnie zupełnie tym, jak odważnie weszła na chybotliwą kładkę i dzikim entuzjazmem na widok tunelu. A i miłe słowa od trenerek i innych uczestników szkolenia były... no, miłe.
Swoją drogą: na sobotnim spacerze się zaziębiłam, ale okazuje się, że najmądrzej było mimo to iść do przedszkola. Jednak interakcja z psem pomaga na wszystko.

2 komentarze:

  1. Na razie tylko na forum, ja zrobiłam 3 kiepskie i padł mi aparat. No i Karolina pewnie ma wiadro zdjęć.

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz!