piątek, 30 listopada 2012

Sesja fotograficzna, pies zakupowy i sława =).

Dzisiaj miałyśmy nietypowy, ale zaskakująco pozytywny dzień.

Z samego rana sesja fotograficzna na potrzeby Stowarzyszenia. Należę do osób, które nie lubią być na zdjęciach, na aparat wycelowany w moją stronę reaguję pomrukami dezaprobaty, więc perspektywa spędzenia poranka w profesjonalnym studio na sesji, która ma - o zgrozo - przynieść jakieś efekty w ogóle mnie nie cieszyła. Podobnie jak nie ucieszyła mnie Fenka, która rano i przez całą drogę była spięta, nerwowa i ogólnie wyraźnie było widać, że odczuwała dyskomfort (może z powodu paskudnej pogody, może ze zmęczenia po tygodniu). Okazało się jednak, że sesja była super za sprawą pani fotograf (tutaj bardzo, bardzo polecam atelier Klitka za Ząbkowskiej) - przemiłej, profesjonalnej i wesołej. Super też była Fenka: w ciepłym studio wyluzowała się i była bardzo chętna do zabawo-pracy przed obiektywem. Na pewno pochwalę się efektami.

W drodze powrotnej do domu zahaczyłam o sklep Horyzont na Mariensztacie, bo brakowało mi paru "większych drobiazgów", głównie dobrych butów. Już pod sklepem nastawiłam się, że zakupy mogą zakończyć się, zanim naprawdę się zaczną, bo nie było nijak miejsca na zostawienie psa. Okazało się, że obsługa nie ma nic przeciwko wpuszczeniu Fenki do środka (na co po cichu liczyłam, bo jednak czułam, że trochę mi w sklepie zejdzie). Byli przesympatyczni, a i Feniasta zachowała się jak należy, bo porzucona na siad-zostań po pewnym czasie zerwała komendę tylko po to, żeby walnąć się na ziemię i drzemać. Dobry, mądry pies! Egzamin z zakupów zdała więc śpiewająco.

Wreszcie przed chwilą spotkała mnie bardzo miła rzecz. Zamawiałam szelki "norwegi" w jednej z firm, wykonujących akcesoria na zamówienie. Tu muszę dodać, że klient ze mnie straszny, bo mam talent do tworzenia kompozycji kolorystycznych, które nijak do siebie nie pasują i każde zamówienie to długa seria maili, gdzie sprzedawcy "negocjują" ze mną szczegóły tak, żeby produkt końcowy jakoś wyglądał - i ogromnie jestem im za to wdzięczna. Tym razem przypadkiem wspomniałam, że "moja Fenka" coś. W odpowiedzi zapytano mnie "Czy Pani suczka to Fenka ze Stowarzyszenia Zwierzęta Ludziom?" i zaproponowano drobną, ale wykraczającą poza (bardzo wysoki skądinąd) standard usługę, żeby było mi się łatwiej zdecydować. Bardzo to było przyjemne - niesamowite, z jak zaskakującej strony potrafią do nas wrócić nasze drobne dobre uczynki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!