środa, 14 listopada 2012

Uwaga! Dobry Pies - Wilanów

Znowu zajęcie w szkole, tym razem w Wilanowie, w zerówce; tym razem z Magdą. Były to zajęcia z zakresu opieki nad psem, na które postanowiłam wziąć Fenkę zarówno dla niej, żeby się wdrażała do pracy, jak i dla dzieci, żeby ubarwić im zajęcia.
Bardzo lubię chodzić do tej szkoły, bo ma fantastyczną panią dyrektor i ogólną dobrą atmosferę. Jak zawsze jednak byłam pełna obaw - Fenka owszem, ma zdane testy, owszem, znam ją i jej ufam, na pewno nie jest ani odrobinkę niebezpieczna, ale mimo wszystko nie jest psem idealnym (i mniejsza, że nie ma ideałów). Okazało się, nie pierwszy raz, że jestem durna i człowiekiem małej wiary.
Dzieci były super: mimo, że malutkie (sześciolatki, kilkoro nawet pięcioletnich), były bardzo grzeczne i spokojne, a przy okazji bystre i sporo wiedziały.
Zajęcia poprowadziłyśmy w nieco poprawionej formie, bo chciałyśmy możliwie wykorzystać obecność psa. Polegało to głównie na tym, że Magda zachęcała dzieci do dzielenia się swoją wiedzą o psich potrzebach, po czym ja tę wiedzę podsumowywałam i pokazywałam coś z Fenką. Tak więc dzieciaki miały okazję dać Fence smakołyki (jako "śniadanie"), przynieść wodę, obejrzeć zabawę i sztuczki, poznać potrzebne do opieki akcesoria itd. Wyglądały na wielce zainteresowane i mimo że zajęcia ciut się przedłużyły, nie wykazywały znudzenia - i uważam, że to wielki sukces, bo właśnie po to chodzimy do szkół, żeby ciekawie i w sposób zapadający w pamięć przekazywać wiedzę.
Był jeszcze oczywiście drugi aspekt - zachowanie Fenki. A ta sprawdziła się fenomenalnie: skupiona kiedy trzeba, aportująca, sztuczkująca, dająca się głaskać bez problemu, a momentami spokojnie leżąca i całkiem wyluzowana. Miała też jeden słabszy moment, kiedy wystraszyła się chłopca, który niepostrzeżenie odszedł od grupy i szurał plecakiem akurat poza jej polem widzenia. I tutaj wielce zadowolona jestem ze swojej reakcji, bo zamiast ignorować psie samopoczucie w imię "wyglądania dobrze na zajęciach", zabrałam Fenkę do źródła niepokojących dźwięków, pokazałam, że chłopiec jest super i karmi smakołykami i uspokojonego zwierzaka odprowadziłam na miejsce przed dziećmi. Innymi słowy, od poniedziałku udało mi się zrobić duże postępy w sposobie traktowania mojego psa na zajęciach, co wydaje mi się sporym osiągnięciem.

Podsumowując, sukces na 99% linii. Jeszcze tylko dopracować zajęcia tak, żeby mieścić się w czasie... Ale to drobiazg, póki co mam dzisiaj ogromną satysfakcję z naszej pracy i zachowań. I to wielce przyjemne uczucie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!