wtorek, 20 listopada 2012

Rozwiązywanie problemów, część druga: aport sportowy

To druga część historii o problemach i ich efektywnym rozwiązywaniu.


Druga problematyczną sprawą był fenkowy aport. Wiadomo, w obedience, na zawodach każdego stopnia trzeba się popisać przynoszeniem hantelka, zwanego też koziołkiem. Bardzo nie chciałam, żeby Fenka przy tej okazji wyczyniała swoje cyrki, czyli żeby choć przyszło jej do głowy, że z koziołkiem można robić rundki honorowe. Dlatego sportowego aportu uczę jej "od tyłu": najpierw trzymanie hantelka w zębach, stopniowe wydłużenie czasu trzymania, potem dostawianie się z nim do nogi, chodzenie z nim, puszczanie tylko na komendę, później przynoszenie go po odłożeniu, wreszcie i na sam koniec przyniesienie po rzuceniu - wszystko klikerowo, na małym pobudzeniu i dużym skupieniu, po to, żeby rudy łebek zakodował sobie, że hantelek to poważny przedmiot do noszenia i oddawania, a nie zabawka do ganiania.
Problem pojawił się przy wydłużaniu czasu trzymania  Nie wiem do końca czemu (zapewne dlatego, że miałam słaby timing klikania), Fenka zaczęła pluć koziołkiem po sekundzie (a wcześniej trzymała już po kilka). Niemal spanikowałam; zupełnie nie wiedziałam, co zrobić, bo próby wyklikania dłuższego trzymania kończyły się obustronną frustracją i doszło do tego, że Fena w ogóle niechętnie brała aport do pyszczka.
Wczoraj byłam nieco załamana, dzisiaj jednak postanowiłam działać. Zaryzykowałam i trochę nakręcałam Fenkę na koziołek: wzięłam najlepsze ciastka jako nagrody, trochę go poturlałam, sama wykazywałam entuzjazm. Włączyłam koziołek do nowej zabawy w "sprzątanie", czyli znoszenie różnych rzeczy do pudełka. Przypomniałam młodej komendę "podaj", czyli odkładałam koziołek i prosiłam o przyniesienie mi go do ręki (ryzyko było takie, że mogła uciec z nim na kanapę albo utrwalić sobie, że puszcza go na własne życzenie). Wszystko to w krótkich sesjach, podczas których fajnie widać było, że rośnie zainteresowanie Fenki tym przedmiotem i chęć do pracy z nim. Wreszcie ostatnia sesja wyglądała tak, że naprzemiennie kazałam Fence siadać i trzymać koziołek w pyszczku (nagradzałam po sekundzie, może dwóch, spokojnego siedzenia) oraz brać koziołek z ziemi i iść za mną, podczas gdy je się wycofywałam (i tutaj próbowałam klikać dłuższe chwile marszu bez podgryzania i plucia). Sesję przerwałam, kiedy Fenka podjęła koziołek z ziemi, podeszła do mnie i usiadła, cały czas trzymając koziołek w zębach. O to chodziło!

Z tej i poprzedniej historii mam bardzo optymistyczne wnioski.
Po pierwsze, choć to niby banalne, okazuje się, że chcieć to móc i że nie ma co płakać, że ma się problem. Okazuje się, że problemy mają to do siebie, że można je rozwiązać, jeśli tylko wykona się odpowiednie działania.
Po drugie, wszystko wskazuje na to, że podrosłam (bo jeszcze nie dorosłam całkiem) jako psi przewodnik. Już od jakiegoś czasu podobało mi się, że podchodzę do Fenki spokojniej, że przestałam się szarpać pomiędzy ekstremami "szkolenie superpozytywne czy częste stosowanie awersji", że powoli wyrabiam sobie własny styl prowadzenia psa. Teraz zaś okazuje się, że mojej wiedzy, która wciąż wydaje mi się mizerna, wystarcza na osiągnięcie sukcesów - niewielkich może, ale znaczących. Ogromnie podoba mi się ten rozwój - i to, co osiągnęłam, i to, co pozostaje do osiągnięcia.

4 komentarze:

  1. Ja po prostu wszystko to co ludzie nazywają „problemami” nazywam „wyzwaniami” i wtedy życie staje się o wiele łatwiejsze do ogarnięcia. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No, powiem zupełnie szczerze, że to podziwu godne podejście. Ja jestem na to trochę zbyt niecierpliwa chyba, ale odkrycie, że z problemami można sobie radzić daje mi wielkiego, pozytywnego kopa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak się okazuje, można czasem dopuścić się owocnej w skutkach profanacji:
    http://youtu.be/0b0ZBCvsRTI
    Powodzenia! :-))

    OdpowiedzUsuń
  4. Baaardzo fajny filmik! Wszystko jednak, wiadomo, zależy od psa i ja bardzo się bałam, że Fenka, pobudzająca się na zabawki jak durna, potraktuje koziołek właśnie zabawkowo i wszelka precyzja pójdzie się czesać. Dlatego przesadziłam w drugą stronę, czyli zanudziłam psa =).
    Złoty środek, moi państwo, nieszczęsny złoty środek we wszystkim...

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz!