piątek, 4 listopada 2011

Mądrość "prawdziwych psiarzy"

Odbyłam dzisiaj niełatwą (bo trudno znosić krytykę, szczególnie zasłużoną), ale bardzo, sądzę, istotną rozmowę. I chciałabym podzielić się płynącymi z niej wnioskami.

Za powód tej rozmowy posłużył wątek na pewnym forum, w którym założyciel informuje, że szuka nowego domu dla swojego psa, a część forumowiczów (w tym, przyznaję się od razu, ja) reaguje ostrą krytyką tego pomysłu, sugestiami, że ów założyciel jest bezduszny i okrutny, że o nieodpowiedzialności nie wspomnę, etc, etc. Nieważne są szczegóły, ważne, nawet bardzo, że podobne dyskusje nie są na psich forach rzadkością. Podobnie jak zmasowane ataki na użytkowników kolczatek, osoby wypuszczające psa na całe dnie do ogrodu, a nie pracujące z nim w żaden sposób, osoby dopuszczające niehodowlane suki i tak możnaby długo wymieniać. Zawsze istnieje schemat: ktoś przyznaje się do zachowania nie mieszczącego się w standardach "optymalnego postępowania wobec psa" - psiarze rzucają się z krytyką.
I za takie zachowanie psiarzy w ogóle, a moje w szczególności, nieco mi się oberwało. A ja, po namyśle, przyznałam krytykowi rację, bo mam wrażenie, że my, oburzeni z jakiegoś powodu psiarze, popełniamy w podobnej sytuacji dwa zasadnicze błędy.

Pierwszy jest natury moralno-etycznej: strasznie łatwo przychodzi czasem wieszanie psów na osobach, które zachowują się według nas niewłaściwie - a rzadko interesuje nas ich sytuacja, pobudki, powody takiego czy innego zachowania. To trudniejszy temat, dlatego zostawię go bez komentarza, niech sobie każdy rozpatrzy indywidualnie.

Drugi jest natury edukacyjnej, logicznej i nieco wizerunkowej. Czemu wkurza nas oddawanie psa, kolczatka czy łańcuch? Bo to złe dla psów. Czemu więc mówimy komuś, kto zachowuje się wobec psa niewłaściwie, że to - właśnie - niewłaściwe? Żeby zmienił swoje zachowanie. A teraz zastanówmy się - jakie są szanse, że osoba "oświecana" przez nas krytyką, zaczepką, kpiną czy forumowym wrzaskiem zmieni swoje zachowanie? No właśnie. Rozumiem aż za dobrze, że trafia nas, psiarzy, szlag, kiedy widzimy psa szarpanego na kolczatce, ale czy tak na serio i chłodno rozumując wierzymy, że jeśli nakrzyczymy na jego właściciela, zmieni on swoje zachowanie? Prędzej, sfrustrowany, że się go ktoś czepia, szarpnie mocniej - reakcja tyleż paskudna, co bardzo ludzka.
Niestety (?), nie da się nauczyć ludzi empatii, miłości do zwierząt, odpowiedzialności. Można, owszem, przekazać im pewną wiedzę, ale na pewno nie krzykiem, nie w formie impromptu wykładu na ulicy, nie internetowym atakiem. Do tego mogą służyć choćby lekcje w szkołach (i, żeby nie było, że się tylko mądrzę, tutaj link do akcji Uwaga! Dobry Pies, w której od wtorku czynnie będę uczestniczyć) czy podobne akcje, ale nie awanturnictwo (jako choleryczka, przyznaję to niemal z żalem, bo jakże prostsze byłoby życie, gdyby dało się naprawić świat nie żmudną pracą, a paroma kopniakami w zadki co bardziej irytująco się zachowujących osób). Bo warczeniem na świat tylko wytworzymy i umocnimy wrażenie, że psiarze z większą wiedzą to jacyś wariaci, agresywnie atakujący kogo się da i plujący na wszystkich krytyką ze swojej wysokiej wieży samozadowolenia i samozachwytu.
Zauważmy też, że w przypadku wspomnianego na początku człowieka, który zdecydował się oddać psa, popełniliśmy elementarny błąd szkoleniowy. Każdy popełnia błędy; błąd wzięcia psa, a potem zrozumienia, że nie ma się dla niego dość czasu, jest dość okropny, ale danie ogłoszenia o poszukiwaniu dobrego domu to w tej sytuacji znakomite rozwiązanie - lepsze od męczenia się z psem, z którym sobie nie radzimy, lepsze od oddania do schroniska, lepsze od przywiązania w lesie. A tymczasem ja (i inni), zamiast to zachowanie pozytywnie wzmocnić, obszczekuję człowieka. Szkoleniowy wstyd.

Tutaj wraca motyw etyczny. Kochamy psy, nasze szczególnie, wszystkie psy w ogóle. Psa nie uderzymy, na psa nawet staramy się nie krzyczeć. Ale wylać wiadro pomyj na człowieka? Proszę bardzo! Znowu, ja pierwsza wiem, jak bardzo ludzie potrafią być irytujący, bezmyślni, wreszcie zwyczajnie źli - ale skoro stać nas na cierpliwość wobec zwierząt, to może i naszej rasie moglibyśmy trochę jej okazać?

Podsumowując, przede wszystkim do siebie, ale i do wszystkich świadomych psiarzy, apeluję: mamy dużą, rzetelną wiedzę. Wykorzystajmy ją nie jako drabinkę do wysokiej wieży, z której będziemy szczekać i sarkać na "ciemny lud", ale jako dobro, którym możemy podzielić się z innymi. Bez wpychania im go do gardła. Bez awantur. Bo może to brzmi górnolotnie, ale naprawdę uważam, że małymi a rozsądnymi krokami da się zmienić spory kawałek świata - a my, "prawdziwi psiarze" mamy całkiem niezłe narzędzia, żeby zmienić chociaż nasze podwórko.

2 komentarze:

  1. Bardzo fajny wpis. Ja omijam psie fora, bo rozbraja mnie jak osoba szkoląca swojego psa pozytywnymi metodami, poucza innych w sposób, który od pozytywnych metod nie mógłby bardziej odbiegać.

    Mam wrażenie, że szczególnie na forach najłatwiej skrytykować, a najtrudniej pomóc.

    Witaj w szeregach UDP. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki!

    Wiesz, fora to tylko przykład. Piszę tutaj do psiarzy, ale przede wszystkim do siebie, bo mam ogromną skłonność do impulsywnych reakcji, które potrafią być strasznie durne. Nie ma nic złego w oburzaniu się losem zwierząt, ale warto byłoby to oburzenie przekuć w rozsądne działania.

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz!