piątek, 4 listopada 2011

dzień 97 - gigant, rekin i aporter-żartowniś

Już się dziś napisałam i w ważnej sprawie, ale i o Fence wypada wspomnieć.

Po pierwsze, mierzona wczoraj (z trudem, bo linijką), miała w kłębie około 40 cm. Gigant!
Po drugie, wymienia zęby, ale coś (mimo rosnącego już stałego) nie chce jej wypaść górny prawy kieł. Rekin!
Po trzecie, dzisiaj po raz pierwszy sama wskoczyła na półkę bagażową w autobusie. Gigant!
Po czwarte wreszcie, uczyłam ją dzisiaj, na razie bardzo zabawowo, aportu. Idzie jej nieźle, ładnie wymienia piłki, nie porzucając ich zarazem daleko od przewodnika. Ale i wymyśliła żarcik: znalazła dziurę, wrzuciła do niej piłkę. Magda z wielkim poświęceniem (bo dziura była głęboka, ziemna i w trawie) piłkę wyjęła i rzuciła. Pies pobiegł, złapał piłkę, przyniósł i w radością na ryjku wrzucił ponownie do dziury. Co jej chodziło po durnym łebku? Nie mam pojęcia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!