środa, 9 maja 2012

dzień 283 - trening po przerwie

Wtorkowy trening agility był pierwszym po długiej przerwie, bo najpierw dwa wypadły przez moją chorobę, potem dwa odwołano przez święta. Jak zawsze po przerwie, entuzjazm mieszał się u mnie z niepokojem, jakże zwierzak zniesie powrót, a przede wszystkim, czy emocje nie wezmą góry nad i tak niedużym rozumkiem.
Początek dobrze, sekwencję w linii prostej pobiegła jak burza. Slalom też ok, choć raz uciekła mi z piłką i myślałam, że paszczaka uduszę samą siłą woli - na szczęście ogarnęła się szybciutko.
Potem różnie. Fajnie, że jest masa entuzjazmu, wróciła do przeszkód jak do siebie. Fajnie, że są momenty genialnego skupienia i że udaje się czasem nie burkować za biegającymi psami i czasem posiedzieć grzecznie w oczekiwaniu na swoja kolej. Fajnie, że chce się jej pracować, że piłki donosi coraz sprawniej, że szarpie się jak marzenie.
Szkoda, że jednak rozumek nie zawsze dogania łapki. Fenka potrafi polecieć w wybranym przez siebie kierunku i nie ma, że boli, nie ma, że wołam, tańczę i śpiewam - zresztą dostało mi się od Niny za to, że kontakt nam się czasem zrywa. No i szkoda, że ja mam chyba kopyta zamiast stóp, nogi z gliny i koordynację ruchową średnio rozgarniętej ameby - tutaj jednak jedno na plus, bo chyba poprawiam się kondycyjnie i mimo upiornych ataków kaszlu (ach, pyszne alergeny) całkiem ogarniam krótkie sprinty.
Czyli w sumie, masa pracy do wykonania twardo jest, ale kierunek znam i zabawa przy tym niezła.

1 komentarz:

  1. No właśnie - przynajmniej jest zabawa! Bo przecież w sportach z psami oto właśnie chodzi! :) zycie-pod-psem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz!