niedziela, 1 kwietnia 2012

dzień 246 - koniec kursu agility i tollerospacer

Dzisiaj po czterech miesiącach skończyłyśmy pierwszy kurs agility. Z tej okazji trening był inny niż zwykle, sekwencje dłuższe, a my miałyśmy same decydować, jak je pobiec. Oczywiście miałyśmy z Fenką parę potknięć, ale zebrałyśmy też sporo pochwał... Jestem zachwycona. Tym, czego się nauczyłyśmy, tym, jak młodą i mnie to cieszy, tym, że śnieg i mróz, przeziębienia i niedospanie nie były w stanie nas powstrzymać od chodzenia na treningi, tym, kogo poznałam. I strasznie się cieszę, że mogłam uczyć się z takimi ludźmi (tutaj nastąpi ciąg dalszy, bo ekipa będzie taka sama na następnym kursie), i od Magdy - której nie mogę za dużo chwalić, bo chyba czyta tego bloga, a jeszcze będę ją widywać ;-), ale powiem Wam, że jeśli kiedyś zechcecie ćwiczyć agility, to do Magdy Łabieniec na kurs idźcie jak w dym!
Teraz dwa tygodnie przerwy i od 13 kwietnia rusza kurs, już całkiem dorosły, z Niną Bekasiewicz. Nie mogę się doczekać.

Poza tym po treningu odbył się spacer tollerowy. Było nas cztery panie i cztery psiaki - Lula, Fenka, Boi i Foxtrot. Zabawne, że Fenka, ze swoim czarnym nosem, leciutką budową dodatkowo podkreśloną przylegającym włosem, wąskim pyszczkiem i marnym wzrostem wyglądała przy reszcie jak ósme dziecko stróża, bo nawet półroczny Boi ją przerastał. I była wredna, bo kradła Luli patyki. Ale ogólnie jestem z niej zadowolona, polatała, pobawiła się, słuchała mnie grzecznie.

Lubię tę sukę i lubię z nią żyć.

PS. Dzięki Ani od Pajdy mam zdjęcia. Tak wygląda ucieszona mordka Fenka skaczacego:

 
Photobucket

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!