poniedziałek, 16 kwietnia 2012

uczenie - tym razem, się

Właśnie naszła mnie pewna refleksja - otóż są tacy, którzy mówią, że pierwszego psa zawsze się zepsuje - że będzie gorzej wychowany, że może będzie problematyczny, no, że generalnie jest polem doświadczalnym dla niedoświadczonego przewodnika i nie wyjdzie mu to na dobre.
Nie zgadzam się z tym, na pewno nie do końca. Fenka jest moim pierwszym psem, mam ją już prawie 9 miesięcy i nie wydaje mi się, żeby była szczególnie popsuta. Z drugiej jednak strony, prawdą jest - i niby to żadne odkrycie, ale mnie uderzyły jego rozmiary - że żadne mądre książki, filmy i historie nie przygotują na życie z psem, z własnym psem. A na pewno nie przygotowały mnie (bo nie da się wykluczyć istnienia osób tak zorganizowanych i przezornych, że teoria gładko przejdzie im w praktykę).
Ja w każdym razie ze zdumieniem patrzę na to, jak wiele się nauczyłam. Widzę, że gdybym miała brać szczeniaka teraz, sporo rzeczy zrobiłabym inaczej, a jeśli nie inaczej, to w każdym razie wcześniej, bo wiedziałabym, jak się do nich zabrać. Wiem, jak psa uczyć - choć na pewno daleko mi jeszcze do naprawdę głębokiej wiedzy. Wiem, jakie zasady i umiejętności są potrzebne, a jakie w ogóle się nie sprawdzają. Wiem, jakie gadżety i zabawki są przydatne, a na jakie tylko marnuje się pieniądze. I tak dalej, a zarazem czuję i wiem, że to dopiero wierzchołek góry lodowej wiedzy o psach, o własnym psie i o samej sobie, jaką mogę zdobyć. I ten proces zdobywania wiedzy i doświadczenia, tak intensywny, wymagający i tak ogromnie nagradzający wielce mi się podoba; daje mi ogromnie pozytywnego kopa i, po dziecięcemu, zachwyca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!