niedziela, 29 stycznia 2012

dzień 183 - nadrabiamy zaległości, czyli o małpim rozumie i treningach

Bo faktycznie, sporo ich narobiłam, tych zaległości. Wynikało to z kilku powodów.
Po pierwsze, trochę byłam złą panią. W poniedziałek i wtorek zaniedbałam psa, bo kończyłam na wariata pewną wielce męczącą pracę, więc maluch musiał radzić sobie z krótkimi spacerami i własnymi zabawkami.
Po drugie, Fenka dostała przedziwnego małpiego rozumu, który nieco mnie niepokoił. Mało spała, za to maniakalnie wszystko gryzła: a to krzesła, a to oparcia foteli, a to ściany, framugi, własną klatkę, wszystko. Co więcej, moje upomnienia pomagały na sekundę, po chwili uparcie wracała do szaleństw. Niepokoiło mnie to, bo tak, jak miała prawo szaleć, gdy była niewybiegana, to od środy powinna spać spokojnie i dużo. Dopiero w sobotę dowiedziałam się, że to normalne zachowanie psiego nastolatka i że jej przejdzie, a póki co pomoże konsekwencja i przypominanie psu, że jest śpiący. Ulżyło mi, bo bardzo nie lubię nie rozumieć, o co chodzi komukolwiek, a mojemu psu szczególnie.

Teraz jednak powody do pisania wróciły. Przede wszystkim, znowu jesteśmy po weekendowych treningach "wstępu do agility". I tutaj z każdym spotkaniem robi się ciekawiej, bo poprzeczka leci w górę nader szybko i co chwilę robimy coś nowego. Dzisiaj zrobiło się naprawdę - w moim, laickim, odczuciu - "poważnie", bo biegaliśmy sekwencje typu cztery hopki, tunel i hopka albo dwie hopki, tunel i hopka ustawione w podkowę; była masa zmian rąk na pięćset różnych sposobów. Dodatkowo ćwiczyłam z Fenką wchodzenie tyłem na coraz wyższe stopnie.
Jest bardzo, bardzo dobrze. Fenka jest bardzo chętna do pracy, szybka i zwrotna. Robi co może, żeby odczytać moje sygnały i pobiec tak, jak powinna, trochę też kombinuje sama ("ja wiem, ja wiem, mam lecieć przez hopy, wiem, wiem, lecę!"). Drobnym problemem jest zrywanie startów, ale przez 5 dni do następnego treningu myślę, że spokojnie to poprawimy. Bywa, że ją roznosi i ucieka poszaleć, ale zdarza się to może raz na trening i też jest do opanowania, szczególnie, że to wynika z mojej winy, z niezajmowania jej pomiędzy biegami - znudzony pies szuka rozrywki na własną łapę.
Mówiąc o mojej winie, muszę zaznaczyć, że tak, jak Fenka jest super, ja - bez zbędnego dołowania się, bo bawimy się super i to jest najważniejsze - powinnam popracować nad masą rzeczy. Mój entuzjazm (czasem) i tempo poruszania są już tematem żarcików i niestety słusznie. I oczywiście, mogę się wymawiać lodem pod śniegiem i niechęcią do wywalenia się na ryj, ale faktem też jest, że sto lat nie biegałam, kondycję mam żadną i mięśnie dwa na krzyż, oba w atrofii. Plus, jak już pisałam kiedyś, braki w uprawianiu sportów skutkują się zmniejszoną świadomością ciała, a to bardzo odbija się na czytaniu moich intencji przez psa. Wniosek z tego taki, że nadchodzący tydzień mrozów przeżyję, uprawiając szalone sprinty między drzewami i innymi przeszkodami w parku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!