niedziela, 1 stycznia 2012

dzień 154-155 - Sylwester i Nowy Rok

Wraz z nowym rokiem i po całkiem hucznym zakończeniu starego, przyszła pora powiedzieć, że mam świetnego psa, po którym widać i jego znakomity, wrodzony charakter, i świetną pracę hodowcy, i moją.

Doszłam do tego wniosku (nie po raz pierwszy) właśnie po sylwestrowej imprezie. Odbyła się w domu moich rodziców w Falenicy, który ma tę zaletę, że położony jest na samym obrzeżu miasta, już w lesie - wokół więc jest stosunkowo cicho, a jest to ważne akurat w Sylwestra - bo w moim mokotowskim mieszkaniu od rana od wybuchów petard trzęsły się szyby.
Tak więc impreza. Oczywiście "od zawsze" wiedziałam, że pójdę na nią z Fenką. Ale miałam trochę obaw: czy nie spanikuje od nadmiaru wystrzałów, czy nie będzie nieznośna, czy ludzie (nie było tłumów, kilkanaście osób, ale to i tak kilkanaście razy więcej, niż zazwyczaj widuje) jej nie zestresują albo wymęczą, czy nie zapomni o zasadach czystości i tak dalej.
A Fenka, jak to Fenka, okazała się idealna - no, może prawie idealna, bo wskakiwania przednimi łapami na meble w celu bobrowania za jedzeniem wciąż jej nie mogę oduczyć. Ale poza tym była cudowna. Wybuchy nie zrobiły na niej żadnego wrażenia i to jest chyba najlepsza wiadomość. Podczas kilku wyjść do ogrodu przez pierwsze godziny imprezy była tak spokojna, że zadecydowałam zabrać ją na dwór o północy (bo alternatywą było zostać z nią samotnie w domu lub zostawić ją całkiem samą). Wzięłam ją oczywiście na smycz i byłam gotowa na najgorsze (tzn. miałam w głowie wizję zanoszenia spanikowanego psa do domu) - a zamiast tego przez cały czas, kiedy składaliśmy sobie życzenia, młoda zajmowała się polowaniem na korki od szampanów i ogryzaniem patyków, nie zwracając na wybuchy żadnej uwagi (obszczekała tylko przez moment fajerwerk-fontannę, ustawioną dość blisko, ale szybko zajęła się czymś innym). I za to należą się wielkie podziękowania Jindrze, hodowczyni, która od malucha przyzwyczaja swoje szczeniaki do hałasów.
Poza tym Fenka świetnie odnalazła się w domu pełnym ludzi, dość uroczo wyżebrywała sobie jedzenie i łaskawie dawała się głaskać. Co więcej, funkcjonowała dość samodzielnie, nie trzymała się mnie przesadnie, chociaż przychodziła na każde wołanie. I, co wydaje mi się najfajniejsze, kiedy uznała, że ma dość zabawy, po prostu poszła spać - najpierw na łóżku w pokoju na górze, potem na kanapie w salonie (gdzie odbywało się gros imprezy, co wcale psu nie przeszkodziło), potem pod stołem w kuchni (która była drugim ogniskiem imprezy). Co dowodzi, że mala umie się wyciszyć, zadbać o siebie i wypoczywać pomimo potencjalnie rozpraszającego i nakręcającego otoczenia.

W nowym roku chciałabym życzyć wszystkim, którzy tu zaglądają, szczęścia i satysfakcji płynących ze współpracy ze swoimi psami; tym, którzy psów nie mają, szczęścia i satysfakcji z oddawania się pasjom, a sobie wielu kolejnych lat z Fenką, pełnych co najmniej tylu sukcesów i powodów do szczęścia, co te pierwsze 151 dni wspólnego życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!