poniedziałek, 2 stycznia 2012

dzień 156 - praca, praca, praca

Smutna prawda jest taka, że jestem niesystematyczna i zazwyczaj pracuję zrywami. W oczywisty sposób nie jest to ani dobre, ani w ogóle możliwe, kiedy mowa o pracy z psem, więc coraz bardziej staram się oduczyć.
Tymczasem z trzech tygodni bez psiego przedszkola minęły już dwa. I nie mówię, że wcale nie pracowałyśmy, ale przyznam, że ruszyłam dziś z Fenką do parku nieco spięta, że "o mamo mamusiu, tylko 5 dni, a pies nic nie umie!".
Na szczęście udało mi się uspokoić (tak, jestem panikarą koszmarną), zanim zaczęłyśmy pracę. I kurczę, jest bardzo dobrze. Owszem, nagle potwornym rozproszeniem stały się patyki, ale wystarczy, że odrobinkę się postaram, a z nimi wygrywam. No i jest problem z nieoddawaniem zabawek (Fenka czasem wymienia się cudownie, ale czasem zabiera zabawkę z biega z nią tryumfalnie w kółko) - ale powoli opanowywany.
Za to z plusów: Fenka umie się skupiać i robi to cudnie. Kiedy zapala się do pracy, aż jej łebek paruje, tak bardzo stara się zrobić wszystko i jak najlepiej. I trening-zabawa dzisiejsze poszły cudownie. Posłuszeństwo wspaniale (poza momentami "nie słyszę, patyyyk!", ale malutko tego było, a ja mogłam się starać podnieść swoją atrakcyjność), a agility zostawiło mnie z opadniętą szczęką: do ciasnych zakrętów ("myk-myk") Fenka daje się wysłać z naprawdę sporej odległości, samoloty idą nam wspaniale, spuszczona z komendy "zostań" podbiega do właściwej ręki, cofanie też pamięta. I wszystko ze smakołykami LUB BEZ. I slalom między nogami ćwiczyłyśmy, zacnie szło. Z trudem powstrzymałam się od podniesienia poprzeczki i połączenia myk-myka z samolotem, bo ambicja ambicją, ale przecież lepiej skończyć trening na sukcesach, niż coś skopać, jak tak pięknie idzie.
Jeśli więc wszystko pójdzie ok, to do soboty będziemy rządzić wszechświatem. A przynajmniej nie będzie wstydu (chyba że, tfu tfu, młoda dostanie małpiego rozumu już na placu).

I na zakończenie smaczek: w parku spotkałyśmy panią z małym dzieckiem, które już kiedyś widziałyśmy w innym parku na innym spacerze. Na nasz widok pani powiedziała do dziecka: "O, zobacz, to nasz ulubiony piesek, taki mądry, pamiętasz go?" Piękny komplement. Czym ja się przejmuję?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!