niedziela, 15 stycznia 2012

dzień 169 - skutki uboczne szkolenia klikerem

Dzisiaj, jak co (zdrową) niedzielę, byłyśmy w przedszkolu. Było świetnie, ciężko koordynacyjnie, ale Młoda wciąż energiczna i chętna do pracy i coraz lepiej sobie radzi, również z oddawaniem piłek. Zresztą prawda jest taka, że wszystko zależy ode mnie i mojego nastroju, bo pies jest świetny.
Ale chciałam o czym innym: do Powsina jeździmy autobusem. Zazwyczaj wsadzam Fenkę na półkę na bagaże i jest spokój, ale dzisiaj przyjechał inny model autobusu, bez półki, za to z podwyższeniami (takimi schodkami) przy niektórych siedzeniach.
Ponieważ jazda na podłodze nie jest tak fajna, jak na półce, od czasu do czasu dawałam Fence smakołyk za grzeczne siedzenie lub leżenie. Tyle, że to jej wyraźnie nie wystarczyło, a że jest psiakiem sprytnym i nieźle rozklikanym, postanowiła zapracować na więcej żarcia i, po paru próbach siadów, podawania łap itp. z dumną miną wlazła tylnymi łapkami na jeden ze schodków. Zdumione miny współpasażerów, którzy najpierw obserwowali komiczne cofanie z zarzucaniem łapkami, a potem mój wybuch śmiechu były w tej historii wisienką na torcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!