niedziela, 10 marca 2013

Obikowanie - zawody tuż tuż!

W ten weekend zaliczyłyśmy dwa treningi po przerwie. I cóż, nie powiem, jest... wesoło.

Obydwa treningi polegały głównie na robieniu ćwiczeń po kolei, maksymalnie w stylu takim, jak na zawodach. Zadania na pewno nie ułatwiał zalegający śnieg - co to za marzec, ja się pytam?
W każdym razie, w sobotę jeszcze było znośnie: Fence się chciało i próbowała. Owszem, miała atak głupawki, bo uznała, że najfajniej do targetu biegnie się galopem i wskakuje na niego przednimi łapkami, bo wtedy on tak śmiesznie jedzie i jedzie się z nim oraz samowolnie ogłosiła po godzinie, że ma dość i odmawia, ale było względnie ok. Dzisiaj jednak zaprezentowała wszystko, czego widzieć nie chciałam. Skupiła się ładnie na pierwsze pięć sekund, a potem było tylko gorzej.
Trening miał być maksymalnie zbliżony do zawodów, więc zaczęłyśmy od wejścia i powitania z sędzim. Tutaj Fenka wykonała piękny skok na sędziego (dodam, obcego faceta, więc nie wiem, co jej do łba strzeliło). Celem okazania niezadowolenia złapałam ją za obrożę i dowiedziałam się, że na zawodach byłaby to natychmiastowa dyskwalifikacja. Doskonały początek, nie powiem.
I dalej w podobnym stylu. Chodzenie przy nodze na smyczy do niczego, bo niećwiczone i Fena uznała, że to spacer, nie ćwiczenie. Chodzenie bez smyczy milion razy brzydsze od standardu. Zostawanie, jeden z naszych mocnych punktów, zerwane zanim się ruszyłam, potem wysiedziane. Dzięki Bogu śliczne przywołanie i ładne zmiany pozycji, mam piękny siad i średnie pacanie. Aport Asia nam odpuściła, ale przypomniało się nam, że trzeba zrobić przeszkodę. Miała to być formalność, bo na hali Fenka trzaskała przeszkodę w wielkim stylu (mam na to świadków). Nie była. Na widok przeszkody mała zdurniała totalnie, raz zrobiła w miarę, a potem uparła się, że przy skoku powrotnym trzeba zarzucić na przeszkodę tylne łapki i stać z ucieszoną miną. No masakra. Asia powiedziała, że ufunduje nagrodę za najśmieszniejszą klapę zawodów.

Wnioski są proste: od dzisiaj codziennie ćwiczymy po pierwsze noszenie aportu i dostawianie się z nim do nogi, po drugie piętnasto-dwudziestominutowe cykle wszystkich ćwiczeń po kolei, na pełnym skupieniu. Nie ma, że boli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!