niedziela, 17 marca 2013

Charlie-superpies i piłka rehabilitacyjna

Mam dzisiaj ważny egzamin, o którym napiszę później. Z tego powodu, logicznym jest, przynajmniej dla mnie, że od rana (a wstałam niepotrzebnie wcześnie) wyszukuję sobie zajęcia - im bardziej absorbujące, tym lepiej. Klikanie Charliego było tutaj obowiązkowym punktem programu (leżenie ma zrobione na 90%, na miejsce wysyła się przez pół pokoju), ale trwało, jak na moje potrzeby, za krótko.
Postanowiłam więc zrobić coś, co chodziło i po głowie od dłuższego czasu. Otóż jak pisałam, na dworze jest - niestety - trochę za zimno na długie charlospacery, a nie chcę zaniedbać charlowego zdrowia fizycznego. Szczególnie, że po miesiącu regularnego karmienia dobrą karmą przestał wyglądać jak szkielet i, choć żebra i kręgosłup widać wciąż i będzie chyba widać zawsze, pod skórą zaczynają mu się rysować bardzo ładne mięśnie. A na mięśnie, skoro nie spacery, to pomaga... piłka rehabilitacyjna. Którą przypadkiem mam.
Wzięłam więc smakołyki, piłkę, psa i kliker i postanowiłam, że pokażę małemu tę zabawę. Zakładałam, że zapozna się z piłką, może położy na niej łapę i tyle. Gdzie tam! Charlie wlazł na piłkę bez problemu, postał, posiedział, położył się, pozmieniał pozycje - wszystko tak, jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie i w ogóle jaki problem, że jestem niewidomy, a mam wejść i utrzymać się na nowym, chybotliwym, całkowicie nietypowym przedmiocie?

Niesamowity jest ten pies.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!