czwartek, 16 stycznia 2014

Powrót to obikowania

Strasznie dawno nie pisałam, a brudnopis tego posta leży już od prawie miesiąca, bo to wtedy po raz pierwszy po ogromnej przerwie poszłam na Feneczkiem na trening obi. Tym razem udałyśmy się do Magdy Łęczyckiej, ponieważ chciałam zacząć coś na świeżo, jakby "od zera" - a ją polecają tłumy, zresztą moim zdaniem absolutnie słusznie.
Było super. Okazuje się, że Feneczki jest jeszcze lepszym psem, niż mi się wydawało. Sporo pamięta, ale przede wszystkim jest bardzo chętna do pracy, fajnie na nią nakręcona bez przekręcenia. Stara się i jest naprawdę super psem do roboty.
Zaczęłyśmy od podstawowych podstaw. Pracowałyśmy nad stratą, samokontrolą, rezygnowaniem, przerwą w pracy i idealną wymianą zabawek (oraz dostałam za zadanie podłubać przy zmianach pozycji i aporcie, ale to mniej ciekawe). Przy zabawkach po raz kolejny powtórzyło się fenkowe zawieszenie zupełne na widok drugiej zabawki: ona tak fiksuje się na jednej, na tej "pierwszej", że idea zostawienia jej i zajęcia się inną potrafi całkowicie przegrzać jej obwody w mózgu i spowodować zwieszkę. To do przepracowania oczywiście.

Ważne w tym jest to, że Magda widzi w Feneczce duży potencjał, a ja znalazłam w tym trenowaniu olbrzymią frajdę. Plan jest taki, że biorę się solidnie i jesteśmy gotowe na jesienne zawody, z opcją podboju świata wkrótce.

Niestety, z perspektywy "miesiąc później" wiem, że ciężko ogarnąć wszystko, bo najpierw Święta, potem szczeniak, potem zaś Fenka złapała paskudna choroba brzuszka. Mimo to, dzielnie ćwiczyłyśmy w domu (z przerwą chorobową) i poza nim, nie zaniedbując żadnego z zadanych ćwiczeń. Mam nadzieję, że kolejny trening już w przyszłym tygodniu i że będzie to wstęp do regularnego zasuwania obikowego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!