niedziela, 12 lutego 2012

dzień 197 - szał zakupów

Uwaga, zdradzam swój sekret: nigdy nie wariuję tak, jak przy okazji zakupów związanych z psem. Tutaj najbardziej objawia się moje gadżeciarstwo i impulsywność, normalnie uśpione.

Dzisiaj wreszcie miałam czas przysiąść do zakupów i dość lekką ręką wydałam całkiem sporą sumkę. Większość poszła na karmę: zdecydowałam się na trzynastokilowy worek Orijena, bo pierwsze 7 kilo zdało egzamin (Fenka wygląda super, czuje się dobrze, brzuszek funkcjonuje idealnie, a przejściowy łupież ewidentnie wynikał albo z nagłego mrozu, albo wywołała go karma weterynaryjna, bo nie ma po nim śladu). Na dodatek ZooExpress w bonusie daje wiadro, co nie przekonało mnie to karmy, ale - wraz z niską ceną - do sklepu owszem. Z tego samego sklepu zamówiłam polecane na forum tollerowym smaczki Brit Care Let's Bite w dwóch nieco abstrakcyjnych smakach: rybne i kaczkowe. I gadżet, o którym nie mogę wprost napisać, bo będzie prezentem dla Magdy, która chyba tego bloga czyta.
Prócz tego skorzystałam też ze sklepu Mampsa, gdzie kupiłam nowy kliker z tych polecanych przez dziewczyny z DogCampus, saszetkę na smaki (stara, Dog Activity, rozpadła się dość szybko, a teraz mimo łatania umarła ostatecznie. Była taka i, jak można się domyślić, niezbyt polecam) i smycz-pętelkę do treningów agility (taką).
Po co piszę to wszystko? Bo lubię, jak pisałam, gadżety i lubię się o nich mądrzyć, lubię tez dzielić się doświadczeniami. Wiem na przykład, że nie opłaca się robić zakupów w Krakvecie, bo mimo świetnych cen robią okropne problemy z dostawą. Podobnie zoo-sklep zawiódł dwukrotnie, doręczając raz towar niezgodny z zamówieniem, a raz tylko część zamówienia; za to Animalia i Karusek są pod względem tempa doręczania idealne. O łatwo się zużywającej saszetce pisałam. Planuję więc dalej testować sprzęt i sklepy i tutaj je recenzować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!