Patatajec radosny
I właściwie nie chcę dużo pisać. Szczegóły w tym przypadku, choć rozpisane i zanalizowane w dzienniku treningowym, nie są najważniejsze.
Najważniejsze jest to, że na uczestnictwo w seminarium z Magdą było jak powrót do obikowego domu - ale w taki fajny sposób, w jaki wraca się po bardzo długiej, bardzo uczącej podróży; kiedy wszystko jest bezpieczne i znane, ale zarazem inne, bo my jesteśmy inni.
Doskonale wiedziałam, nad czym chcę pracować.
Z drugiej strony miałam ogromną otwartość na uwagi Magdy, wielką ciekawość tego, co mi powie, co zobaczy, czy zobaczymy podobne rzeczy.
Udało mi się też, z czego byłam i jestem dumna, zaplanować spacer przed i rozgrzewki tak, żeby Fenka była w naprawdę fajnym stanie psychoemocjonalnym (choć i tak troszkę poleciała w kosmos na początku, ale i tak jestem zadowolona).
A przede wszystkim, udało mi się tak nastawić, że każda chwila z psem była przyjemnością. Nie było złości, frustracji, walki, rozczarowania. Owszem, były trudniejsze momenty, ale bardzo starałam się dbać o komfort Fenki i mój, o dobrą zabawę, o jasne komunikaty, ale emocjonalny luz. I uważam, że pięknie się to udało.
Wróciłam naładowana inną niż zwykle energią, pełna chęci do działania, ale i pełna spokojnej satysfakcji, radości z faktu, że Fenka i ja jesteśmy razem, jesteśmy zespołem, chce nam się wspólnie robić rzeczy, rozumiemy się i dobrze się ze sobą bawimy.
Bo w końcu to jest najważniejsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz!