O tropieniu więcej było w tym poście - teraz jednak zakończyłyśmy kurs, więc pora na podsumowanie.
Przede wszystkim, tropienie jest fajne. Daje pozytywnego kopa "ależ mądry ten mój pies", a to bardzo dobrze robi na głowę i na relacje.
Poza tym, czekanie na tropienie nakręca Fenkę paskudnie i to jest coś, czego nie umiem opanować za dobrze. Trochę pomaga zasłanianie auta, ale tylko trochę. To chyba jedyna wada tropów - ja nie lubię takiego pobudzenia u mojego psa.
Oprócz tego Fenka jest w te klocki niezła. Dostałyśmy super mail z informacją zwrotną od Natalii, prowadzącej, gdzie mamy wytyczne, nad czym pracować (a głównie chodzi o czytanie psa i upewnianie go, że to on tym razem prowadzi i że ja słucham, a nie wskazuję drogę), ale ogólnie, no, Fenek jest niezły i już.
Wnioski? Napisałam do Natalii, że chcę próbować dalej. Nie sądzę, żebyśmy kiedyś zostały zawodowym zespołem tropiącym, ale patrząc na zabawę, jaką obie mamy z tropków, rezygnować nie chcę. Hej, przygodo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz!