poniedziałek, 29 lipca 2013

Psiule na koloniach

Wyszło tak, że musiałam na dwa tygodnie wyjechać do pracy i psy ze mną jechać nie mogły. Mam jednak to szczęście, że mam fajnych rodziców, którzy zgodzili się z potworami zostać. Miałam sporo obaw, jak to ja, i jak to zazwyczaj, okazały się idiotyczne.
Przed wyjazdem oczywiście zostawiłam rodzicom charlutkową klatkę, Fenki kocyk (rodzice nie planowali długich wyjść, więc uznałam, że małej klatkować nie ma sensu), miski, zapas karmy, książeczki zdrowia i prośbę, żeby Charliego podpaść, za to Fenki linię trzymać - choć w to ostatnie nie wierzyłam wcale.

Wiadomości, jakie podczas wyjazdu dostawałam od mamy, wyraźnie świadczyły, że psiaki mają się świetnie. Ale rzeczywistość po powrocie przerosła moje oczekiwania.
Psiaki chodziły na 4, 5 spacerów dziennie, plus miały okazję siedzieć w ogrodzie. Ku zaskoczeniu wszystkich, na ich ogrodowych zabawach ucierpiała jedna jedyna roślinka, co jest wynikiem dość znakomitym. Charlie regularnie biegał, co całkowicie mnie zachwyciło. W dodatku chłopak, konsekwentnie acz rozsądnie dokarmiany, wreszcie nabrał ciała na tyle, że wygląda jak zdrowy pies, a nie jak adoptowany chudzielec (wkrótce idziemy na kontrolę do weta, zobaczymy, ile waży, bo wygląda, że osiągnął wagę idealną). Fenka natomiast nie przytyła ani pół kilo, co mnie wielce ucieszyło, bo obecne niecałe 15 kilo jest dokładnie taką wagą, jaką mieć powinna. Co do Charliego jeszcze, zszokował mnie zupełnie, bo wreszcie nauczył się jeść powoli (no, względnie powoli) i nie wciąga karmy, krztusząc się przy okazji, lecz grzecznie gryzie i dopiero połyka.
Oba psiule są piękne, z lśniącą sierścią i wyraźnie szczęśliwe - ale nie zapomniały ani mnie, ani tego, jak się pracuje. Charlie wprawdzie zdumiał mnie na wstępie, bo bezczelnie wlazł mi na kolana przy stole domagając się jedzenia, ale szybko przypomniałam mu, kim jestem i jak ma się zachowywać. W domu natomiast są aniołkami. Dowiedziałam się, że tata wyprowadzał Fenkę luzem, a Charliego na smyczy typu flexi, ale okazuje się, że nijak to nie pogorszyło ich zachowania na spacerach. Jest nawet jakby lepiej, oba psy słuchają każdego mojego słowa, Fenka szczególnie prowadza się w trybie idealnie skupionym: wczoraj wieczorem powstrzymywałam ją skupieniem na sobie przed burkaniem na dziwne dźwięki i wyszło fenomenalnie.

Podsumowując więc, zachwycona jestem, że jeśli kiedykolwiek potrzebowałabym jeszcze porzucić moje psiaki na czas jakiś, mam idealne miejsce, gdzie mogę to zrobić. Oraz fajnych mam rodziców.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!