sobota, 6 kwietnia 2013

Leniwiec, sterylka i szkolenie stowarzyszeniowe

Nudno się zrobiło, ale wiadomości mam dobre.

Zima uparcie nie chce ustąpić, sprawiając, że ciężko szaleć na spacerach. Z okazji zimy odwołano też zawody obiedience w Powsinie, w których miałyśmy debiutować. Wielka szkoda, z jednej strony, z drugiej może to i lepiej, bo poziom naszego przygotowania pozostawiał sporo do życzenia.
W czwartek 28 marca Fenka została wysterylizowana. Zabieg zniosła świetnie, chociaż opierała się narkozie, musiała dostać nieco większą dawkę i przez cały dzień była mocno nie w formie. Od piątku jednak zaczęła odzyskiwać siły w szalonym tempie. Niestety, na niewiele się te siły zdały, bo śnieg po kolana i plucha skutecznie utrudniły wszelkie spacery i treningi. W tej chwili czekamy na zdjęcie szwów, mała ma się znakomicie, a ja cieszę się, że to już za nami.
Przegnuśnieliśmy cały świąteczny weekend i poświąteczny tydzień, po czym nadszedł piątek, dzień szkolenia w Stowarzyszeniu. Z domu wyszłyśmy wcześniej, bo umówiłam się z Anką na kawę. I okazało się, że Fenka, choć wynudzona, cudownym psem jest. Najpierw udowodniła to w kawiarni (swoją drogą - Green Coffe jest przyjazne psom!), gdzie wpadłam na sprytny pomysł wykorzystania wiedzy ze szkolenia, rozłożyłam psi kocyk i tam kazałam jej leżeć. Okazało się, że zapamiętała tę komendę i to zachowanie. Co więcej, inni goście mocno utrudniali nam zadanie, bo każdy przechodzący chciał się z małą przywitać - miałyśmy więc okazję do pięknej pracy nad przejściami z trybu "głaszczą mnie i się zachwycają" to "leżę i mnie nie ma". Mimo paru wyłamań, głównie na początku, Fenka spisała się znakomicie.
Potem samo szkolenie. I tutaj, naprawdę, nie mam słów zachwytu. Fenka była cudownie chętna do pracy, skupiona, uważna... Okazało się, że świetnie pamięta komendę "zostaw" (z której zapowiedziano nam egzamin) i potrafi stać spokojnie obok miski z trzema kawałkami parówki i kawałkiem gotowanego kurczaka. Co więcej, pobiła wszystkie swoje rekordy w wytrzymywaniu zostawania: nie przeszkadzały jej chodzące bardzo blisko psy, przechodzenie nad ogonem (i to dwa razy!!), i tylko na dotyk dziecka (kilkumiesięcznego maluszka, znienacka po psich plecach) zareagowała przezabawnie, bo jak siedziała, tak padła na bok z wyraźnym zamiarem obrotu na plecy =).

Wniosek z tego, że w prowadzeniu psa najbardziej sprawdza się konsekwencja, spokój i wyraźne wyznaczenie granic co wolno, a czego nie - bo zachowanie Fenki poprawiło się radykalnie, odkąd mam Charliego i odkąd ją samą zaczęłam traktować w sposób bardziej uporządkowany i bardziej stanowczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!