sobota, 3 września 2016

Przebiegi Treningowe o Puchar Elmo, Warszawa, 28.08.2016

Ach, co to była za wspaniała impreza!

Właściwie ta edycja Elmo miała same zalety. Największą był nasz start, ale o tym zaraz. Olbrzymią zaletą było świetne towarzystwo, sporo osób z klubu (Do ze Spacką, Magda z Balbiną oraz Agnieszka z Zuri i z Jive'em w klasie 0, Ania z Choice'm, Ania z Zeti i Michalina z Grandysem w klasie 1), sporo spoza z klubu, takich, które naprawdę miło zobaczyć, super osoba pokazująca punkty (Ula Charytonik), super osoby mówiące, co robić na ringu (Klaudia Szymańska i Monika Krella). Niezawodna, ogromnie przyjemna (poza jednym incydentem z osobą śmiertelnie oburzoną, że ktoś śmiał prowadzić rozgrzewkę w zasięgu wzroku jej startującego psa) elmowa atmosfera dodawała luzu i frajdy. Baseny pełne wody kolejny raz ratowały życia.
Nie da się też nie wspomnieć o wielkim sukcesie Do i Spacji, które nie dość, że zgarnęły doskonałą, to jeszcze otrzymały nagrodę za najlepszy aport, a wszystko to w ramach przebiegu z jedną tylko nagrodą! Brawo, dziewczyny!
Jedyną wadą, drobną niemal, był porażający upał. Ale i tutaj należą się brawa osobom organizującym przebiegi za to, że zapytały zawodniczki z klasy 1 o pozwolenia na zmianę osoby, mówiącej, co robić (na miejsce usmażonej nieco Klaudii weszła Monika i, pozwolę sobie dodać, wspaniale poradziła sobie z zadaniem przeprowadzenia przez ring całej "jedynki"),

A co  z naszym przebiegiem?
Po Sopocie miałam bardzo konkretne założenia: wzmacniam chodzenie przy nodze, szczególnie na prostych; nagradzam wyleżenie przy przywołaniu; a przede wszystkim dbam o dobre emocje i radość. Do tego ostatniego miały służyć pochowane w ciuchach szarpaki-zwierzaki, i tutaj dziękuję Ani Choice'owej za pomoc w schowaniu koali pod koszulką na plecach (miałam też wiewióra w kieszeni i szopa w nogawce, co a jakiegoś powodu wywoływało dziką wesołość osób wokół).
Zostawanie: zaczęło się od trzęsienia ziemi. W drodze na ring wyprzedziła nas Do z białą chustą zarzuconą na głowę i ramiona. Fenka na te widok dostała absolutnego szału ekscytacyjnego (do tej pory nie wiem, czy uznała chustę za najlepszą zabawkę na świecie, czy za potwora, który zaraz pożre mamę) i zaczęła się szarpać oraz jazgotać. Z niemałym trudem i w sporym stresie jakoś ją opanowałam, ale przez ten incydent samo ćwiczenie minęło mi raczej nerwowo. Na szczęście Do sprytnie się schowała i zostawanie upłynęło Rudej na siedzeniu i zawąchiwaniu się z głową wysoko, przez co wyglądała nawet dumnie. 10, elegancko.
Potem tradycyjnie przerwa na stres. Chyba jednak "zwierzęta poupychane w majtkach" i wyraźny plan pomogły mi na samopoczucie, bo na ringu przygotowawczym było nam super, a po zakomunikowaniu planów Monice weszłyśmy na ring skupione i w dobrym humorze.
Chodzenie przy nodze: ależ to była poezja! Fenka wreszcie pokazała, co umie, bo szła jak na treningu: łebek wysoko, zaciesz na ryjku i konsekwentna pozycja tuż obok nogi, Odpadła trochę, ale tylko trochę, przy szybkim tempie i brzydko przy krokach w tył, ale zupełnie nie o to chodziło - ważne, że wyraz był taki, o jakim zawsze marzyłam! 7 pkt. za modyfikowanie, a w opisie zarówno pochwala za ładny kontakt, jak i uwaga, że Ruda trochę go traci.
Stój w marszu: głupia jestem, nie ufam Fence. Po traumie Sopotu rzuciłam okiem za siebie, czy Paszczak wykonał komendę, Wykonał, ale straciłam pół punktu za patrzenie. 9,5. A jakie chodzenie przy nodze w tym ćwiczeniu było ładne!
Przywołanie: idealnie zgodne z planem. Ustawiamy się, "pac", Fenka łaskawie się położyła (jej powolność została odnotowana w opisie), odeszłam kilka kroków, wróciłam, nagrodziłam leżenie, odeszłam na pełen dystans, przywołałam. I daję słowo, Fenek startując wzbił niewielką chmurkę kurzu - a cały jej styl wywołał chichoty na ringu i wśród publiczności. A ja byłam coraz bardziej zachwycona. 7,5 pkt., bo modyfikacja.
Siad w marszu: idealnie, radosne równanie, szybki siad. A pomyśleć, że miała z tym problemy! 10.
Kwadrat: Po przepięknym, radosnym przejściu (mniej więcej w tamtej chwili podjęłam decyzję o absolutnym nienagradzaniu ukrytymi zwierzętami, a raczej o wyciszaniu jedzeniem) i super dostawieniu wysłałam, poleciała i... postanowiła raczej obiec pachołek z rogu kwadratu niż trafić w środek, a ja nie zatrzymałam jej w porę. Trochę szkoda, bo sam lot w stronę kwadratu znów wywołał entuzjazm widowni, ale trochę się nie dziwię, bo Fenka ostatnio miała tendencję do takiego zachowania, a my pracowałyśmy nad czymś innym. 0, ale ładne, radosne zero.
Aport: 101% Fenki w Fence. Wystrzeliła do aportu jak z procy (śmiechy widowni), złapała, wróciła (śmiechy, opis: "super tempo, łuk przy powrocie"), dostawiła się, uprzejmie nie pluła, za to mieliła jak dzika. 8 pkt. i najlepsze, zrobione przez wspaniałą Monikę, zdjęcie, które wrzucam na koniec.
Pozycje: bardzo spoko, dynamiczne w kicach, średnie w pacach. I strata pół punktu za głupie machanie ręką podczas "kic" przy nodze, bo nie wolno. 9,5.
Przeszkoda: perfekcyjna i bardzo śmieszna. 10.
Omijanie: tym razem ustawiacze ringu się zlitowali i pachołka nie dało się pomylić z niczym innym. Dostałyśmy 9,5 pkt. z opisem "duży łuk" i nie da się ukryć, łuk przy powrocie był nieładnie duży.
Wrażenie ogólne: 10 pkt., ale najlepiej wszystko podsumowuje opis: "Super wyraz psa (radosny)".
Sumarycznie 261 pkt., doskonała, lokata 7/9.

Dla mnie właśnie to podsumowanie wrażenia ogólnego jest najcenniejsze w całym elmowym doświadczeniu. Wreszcie Fenka w pełni pokazała, jakim jest obipieskiem, jaką mamy razem frajdę z pracy, jak potrafi się cieszyć, kiedy nie myśli o tym, że jej na pewno nie kocham.
Po tych przebiegach, mam bardzo prosty plan: szlifować detale, ale trzymać tę radość i ten wyraz już zawsze i za wszelką cenę.

A to Fenek z aportem i pękająca za śmiechu ekipa z ringu:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!