sobota, 9 kwietnia 2016

Wiosna, wiosna, wiosna, ach, to Ty! - czyli plany na sezon 2016

Znowu pustka na blogu, wiatr tylko hula...
Marzec był dla mnie miesiącem ogromnie wytężonej pracy: nie tylko miałam wyjazd ze Szkołą, to jeszcze przepracowałam jakąś kosmiczną liczbę godzin. Zaś ostatni tydzień tego miesiąca spędziłam z Drugim Ludziem na wyczekanym i bardzo potrzebnym urlopie w Hiszpanii, podczas którego psy oddawały się słodkiemu lenistwu u dziadków (Fenka, Luna i Karolcio) i Joann (Spackeusz).
Kwiecień zaczął się zaś od kolejnego pracowego wyjazdu, podczas którego dowcipnie uszkodziłam sobie kolano. Podobno nie jest mi nic strasznego, ale dyskomfort mam na tyle, że ten weekend spędzam przy biurku i komputerze, nie w lasach i na placach treningowych.

Nie ma jednak tego złego...
Wolniejszy czas, poza daniem błogosławionej możliwości wyspania się, pozwala też spokojnie pomyśleć nad rzeczami. Jest okazja pooglądać filmiki, zrobić porządek w kalendarzu, zatopić się w lekturze Dog & Sport.
Dzięki temu zrobiłam ostateczny porządek w notatkach z treningów, przestudiowałam dokładnie nowy regulamin obedience i, z rozpiską punkową w ręku, siadam do pisania uczciwego planu treningowego. Biorę w nim pod uwagę to, co mamy, to, czego nie mamy, detale do doszlifowania i sposoby budowania podstaw pod kolejne klasy. I cieszę się jak dziecko, bo zarazem umówiłyśmy się na regularne, cowtorkowe treningi z Jagną. Mam nadzieję, że połączenie systematyczności z przemyślanym planem i wreszcie-sensowną-pogodą oraz wychodzeniem z pracy przed zmrokiem pomoże mi się ogarnąć - bo genialnego psa już mam.

A jakie plany na ten sezon?
Ważne, ale mało widowiskowe. Moim podstawowym celem jest systematyczność treningu i porządna, ciągła analiza tego, co robię, żeby poprawić mój sposób pracy z psem. Zarazem pora przygotować się do startu w jedynkach, ale najbliższe zawody dopiero w listopadzie - chyba, że w czerwcu lub w wakacje pojawi się coś atrakcyjnego. Nie mam w ogóle ciśnienia na startowanie (w przeciwieństwie do competition training, które totalnie uwzględniam w planach), chciałabym wdrożyć się w pracę i mocno osadzić w jedynce (mając kolejne klasy w głowie).
Poza tym wreszcie widzę realną szansę na długie spacery po pracy i małe, własne treningi poza domem. Wreszcie, bo do tej pory paskudna pogoda i ciemność skutecznie podkopywały moje szanse na wychodzenie poważnych kilometrów z Feneczkiem.
Zaczął się też sezon dogtrekkingowy. Z powodu wyjazdu i z natłoku obowiązków nie wzięłam udziału w dwóch pierwszych edycjach Mazowieckiej Ligi Dogtrekkingu, ale kolejne edycje nadchodzą, ostrzę też zęby na Dog Orient.
Poza tym kalendarz bardzo nieśmiało się zapełnia. Poza wtorkami z obi, w klubie jest mowa o pokazie w czerwcu i obozie w lipcu. Nie mam jeszcze decyzji co do wyjazdu na obi-majówkę, ale temat pozostaje otwarty. Niestety ominie mnie lipcowe seminarium i zawody treningowe, ale będę w tym czasie na wyjeździe z Fenką, więc nie będzie to czas zmarnowany.

To będzie dobry sezon, już to wiem!

Ach, no i zapomniałam dodać: kupiłam nowy zeszyt treningowy w formacie idealnym do notowania na treningach. Dzięki niemu będę planować trening na piśmie i trzymać się tego planu.

3 komentarze:

  1. Powodzenia! Gdzie kupiłaś ten zeszyt treningowy? :D

    Pozdrawiamy, J&T!
    http://littlewhitecompanion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Do zobaczenia na DogOrient w takim razie. :)

    Pozdrowienia ode mnie i Tabo
    www.pozytywnypies.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Do zobaczenia na DogOrient w takim razie. :)

    Pozdrowienia ode mnie i Tabo
    www.pozytywnypies.pl

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz!