wtorek, 10 września 2013

Nie ma przebacz, czyli spacery pojedynczo

Po paru próbach ogarnięcia psów na różne sposoby, paru gwałtownych postępach, kilku wielkich sukcesach i następujących chwilę później spektakularnych załamkach, klamka zapadła - Charlie i Fenka będą wychodzić oddzielnie na spacery dłuższe od pięciominutowego wyjścia na siusiu. Rzekłam.

Charlie potrzebuje tego, bo odkryłam, że fenomenalnie chodzi po osiedlu na lince treningowej - skupia się wtedy na badaniu otoczenia, węszy, idzie ostrożnie, bardzo się mnie pilnuje, ślicznie odwołuje. Widać, że dobrze się bawi, a zarazem wraca z takiej przechadzki zmęczony - w ten fajny sposób. Na smyczy za to coraz częściej ciągnie, co wymaga przepracowania. Plus, sprawdziłam w warunkach domowych, jest w stanie zaaportować rzucony na kilka metrów sznur, a to oznacza, że teoretycznie i po przygotowaniu spokojnie może zdać PT. Czyli warto zacząć pracę nad tym właśnie.
Fenka natomiast, która bardzo ładnie ogarnęła nieciągnięcie na smyczy i poprawiła skupienie, wciąż potrzebuje pomocy w ogarnianiu emocji, bo w gorsze dni czy w gorszych momentach burkołaczy na wszystko (psy, ludzi, wytwory swojej wyobraźni) w sposób straszny. Lekcje wyciszania się na dworze też jej są potrzebne. O treningach nie wspomnę nawet, rzecz to wiadoma.
A umówmy się - nie mam dwóch głów, czworga oczu i pięciu rąk, nie poradzę sobie ze szkoleniem czy ogarnianiem dwóch psów na raz, jeśli chcę osiągnąć jakieś wyniki. A chcę osiągnąć wyniki, bo wciąż nie jest tak, że mam całą pracę za sobą, niestety (kłania się mój brak wytrwałości i chęć osiągania natychmiastowych wyników, ech...). Mam nadzieję, że wspólne wypady "na siusiu" nie podkopią mi roboty, jeśli podkopią, cóż, zatnę się i wysikiwać psy też będę osobno.

Plan "nie ma przebacz" startuje dziś. O postępach będę informować. Za przykład, że ciężką pracą wszystko można, dziękuję Tej, Co To Wie, Że O Nią Chodzi.

1 komentarz:

Dzięki za komentarz!