poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Prawie pół roku z Charliem

Podsumowania wypada pewni robić w okrągłe daty czy rocznice, ale składa się tak, że mam teraz wenę oraz równe pół roku z Charliem stuknie nam na obozie dogoterapeutycznym, o którym pewna jestem, że będę miała i tak niemało do napisania.

Tymczasem dziś zorientowałam się, że minęło nam prawie pół roku wspólnego życia. Pół roku, odkąd po odbyciu trzech wspólnych obowiązkowych spacerów zabrałam Charliego z Palucha (Agata, jeśli to czytasz, jeszcze raz dziękuję Ci za wszytko związane z tym psem. Jeśli nie czytasz, dziękuję i tak). W te kilka miesięcy Charlie zaliczył mieszkanie ze mną w dwóch miejscach, dwa pobyty "na koloniach" u moich rodziców, Zjazd Tollerowy w Białej i road trip po Podkarpaciu. Dorobił się też dwóch psich sióstr i całkiem sporej ludzkiej rodziny oraz, jak się zdaje, niemałej grupy fanów na facebooku ;-).

A jaki on jest, ten mój Charlie, zwany w schronisku Chaplinem, a w domu Charlutkiem, Karolem, Żabolem, Grubym oraz Amkiem?
Na pewno jest psem niepełnosprawnym, ale w pełni zdrowym. Nie widzi lub widzi bardzo słabo i tylko "punktami" i jest to niezaprzeczalny fakt. Diagnozy innej niż wpisany w książeczkę "zanik siatkówki" nie mam jeszcze wciąż. Głównie dlatego, że nie czułam, że jest potrzebna, bo Charlie ze swoją ślepotą radzi sobie fenomenalnie. Bywał ze mną w dziwnych miejscach (na czele z Dworcem Centralnym w Warszawie, późnym wieczorem, ale zawsze) i wszędzie radzi sobie świetnie. Bawi się z Fenką, omija leżącą Lunę, obcałowuje ludzi, cieszy się spacerami. Poza tym na szczęście nic mu nie dolega, poza makabrycznie szybkim metabolizmem, który sprawia, że Gruby wcina jak pies trzydziestokilowy, a waży uparcie ok. 25 kg i każdy dzień, kiedy nie doje, od razu odbija się na jego figurze, bo żebra z miejsca wyłażą niemiłosiernie.
Jest też psem ogromnie dzielnym, zrównoważonym i spokojnym. Nic go nie może zaskoczyć, nic (nawet schody ruchome!) nie przeraża. Ekscytuje się rzadko i zazwyczaj z powodu kontaktu z człowiekiem, ale wycisza się błyskawicznie. Burkające Fenka i Luna są mu obojętne (z wyjątkiem szczekania na domofon, czego się od Feny nauczył). Na razie odkryłam tylko dwie rzeczy, które wybijają Karolka z równowagi: silny wiatr i mycie uszu; jedno i drugie jednak znosi.
Jest cudowną przylepą, wielką psią miłością i radością na czterech łapach. Potrafi dzikim szczęściem witać człowieka, który wraca z toalety; uwielbia drapanie (za podrapanie po dupce zwija się w rogalik, składa uszy i umiera z radości), pcha się na kolana, wtula w człowieka na kanapie, uwielbia spać pod kołdrą. Przeurocze to jest.
Nie jest jednak idealnie łatwy. Ma swoje zdanie, jest uparty jak stado osłów i potrafi się postawić. Nawarczał na mnie na poważnie raz w życiu, w obronie gryzaka - natychmiast to przepracowałam, wymieniając gryzak na parówkę do porzygu nas obojga i od tej pory problem nie występuje. Ale wciąż zdarzają się sytuacje, kiedy Charlie czegoś nie chce lub chce bardzo i próbuje postawić na swoim biernym oporem albo upartym powtarzaniem. Czasem na mnie "gada" - nie jest to warkot, ale wyraz oburzenia i buntu. Cały czas uważam więc, żeby wiedział, gdzie są granice i że koniec końców ma słuchać mnie, nie odwrotnie. I jestem sobie w stanie wyobrazić, że rozpieszczony od pierwszego dnia i nijak nie wychowywany mógłby wleźć swojemu człowiekowi na głowę, nieźle go przy tym strasząc.
Ale Charlie jest też psem idealnie podatnym na szkolenie. Nie wiem, ile wiedzy wyniósł z poprzednich domów, nie wiem, czy znał kliker wcześniej, ale wiem, że w tej chwili jest psem modelowym do nauki. Siadał i dawał łapę od początku, ale u mnie uczy się błyskawicznie: umie się kłaść (i paca na ziemię jak rasowy obikowiec), wywalać na plecki, kicać na komendę, ładnie chodzi na smyczy (chyba że zapomni, ale przypomina sobie szybko), przywołuje się idealnie. Odkleił się ode mnie na tyle, że bez problemu zostaje w klatce, choć miewa problem, kiedy wie, że jestem na niedaleko, ale ma pracować z kimś innym. Pracujemy wciąż, poszerzamy zasób sztuczek, poprawiamy posłuszeństwo, bosko się przy tym bawimy, bo Charlie sprawia wrażenie, jakby skupienie na pracy umiał trzymać godzinami.

Jest uroczy. Jest strasznie ładny z tą swoją masywną klatą i żabim ryjem. Jest mądry. Jest charakterny. Jest kochany. Jest super wyluzowany. I jest mój!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!