niedziela, 3 lipca 2016

Treningowe Przebiegi o Puchar Elmo, Warszawa, 2.07.2016

Pamiętacie, że wiosną pisałam, że najbliższe zawody w listopadzie? Kłamałam. Niechcący.
Przypadki i nie moje decyzje zaoferowały mi piękną serię zdarzeń: 2 lipca Treningowe Przebiegi o Puchar Elmo, 20 sierpnia zawody w Sopocie, a w międzyczasie obóz z klubem Team Spirit. Te trzy wydarzenia połączyły się w mojej głowie w idealny ciąg: na Treningowych dowiem się, jak wyglądałby nasz prawdziwy start w jedynkach, na obozie opracuję plan dopracowania tego, czego będzie brakowało, a potem w Sopocie wystartuję po raz pierwszy w jedynce oficjalnie. Jak zaplanowałam, tak zrobiłam, a skutki przedstawiam Wam poniżej.

W okolicy ringu...

... fajnie było =). Lubię ten obikowy światek, miło spotkać tyle znajomych osób. Nie dość, że Team Spirit reprezentowałyśmy we cztery (Do ze Spacją, Monika z Janą, Ania z Choice'em i ja), wisienką na torcie i pewną niespodzianką byli Smokowi (Marcin i Kalina) oraz Magda z Dżusem (no i Scottem. Scottem i Dżusem). Super było Was zobaczyć, no i gratuluję startów!
Jedną trudną rzeczą był dramatyczny upał, ale organizatorki zrobiły, co mogły, zapewniając zimne napoje, baseny dla psów i wodę z ogrodowego węża. No i przyznam, że podziwiam "komisarz" (Klaudię Szymańską), "sędzię" (Kamilę Burek) i nieznaną mi z imienia "sekretarz ringu", które bohatersko wystały na tym upale chyba z 10 godzin, a wciąż jeszcze były wspierające i przemiłe. Dzięki za to i za całe Przebiegi!

Na ringu - Spacusia Mistrzusia

Pierwsze startowały zerówki. I tutaj należałaby się pewnie dłuższa historia, ale skracając, napiszę, że Do i Spacja mają za sobą niełatwe starty, w wyniku czego nad obi pracowały przez ostatnie kilka miesięcy bardzo, bardzo, BARDZO ciężko. I wiecie co? Ciężka praca się opłaca, Serio. Dziewczyny miały naprawdę piękny przebieg, równy, z pełnym zaangażowaniem Spacki (no, poza chodzeniem przy nodze momentami), wyrównany emocjonalnie, z pięknymi prędkościami w ćwiczeniach dynamicznych i zacnymi wykończeniami. Rezultatem wymiernym była ocena doskonała i drugie miejsce, ale najbardziej liczy się chyba rezultat niewymierny w postaci masy radości i wiary w to, że naprawdę da się i że warto. Brawo!

Na ringu - emoFenek

No cóż... jak pisałam, chciałam zrobić przebieg możliwie nienagradzany (poza nagrodą socjalną), z minimalną pomocą, diagnostyczny, żeby zobaczyć, co nam idzie, a co przed Sopotem trzeba poprawić. Z sukcesów: udało mi się wykonać ten plan.
Zostawanie - bardzo obniżyło moją czujność, bo wyszło bajecznie. Mimo, że siedzący obok Fenki pies zerwał i mimo pójścia za psa na powrocie, co Fenę czasem stresuje - było pięknie, posągowo, za całkowicie zasłużone 10 punktów.
Rozgrzewka - tutaj zaczęły się schody. Planowałam wyjęcie psa 3 psy przed naszym startem (czyli ok. 45 minut do pół godziny), spacer i solidną rozgrzewkę z zabawą. Niestety, wystraszyłam się upału i wyjęłam Fenę z pudełka dopiero, kiedy na ring wszedł pies bezpośrednio przed nami; siku, lekkie moczenie w basenie i krótkie ogarnięcie, polegające na ćwiczeniu trudnych elementów, czyli kroczków i wytrzymywania w pozycji. Pozycje szły tak sobie, kroczki pięknie, sucz była chętna i skupiona, byłam pełna dobrych myśli, choć już potwornie zgrzana.
Chodzenie przy nodze - od wejścia na ring Fenek był nie w sosie, nie mam pojęcia, czemu. Mam kilka hipotez: może zawiniła słaba rozgrzewka, może brak zabawy przed startem, może moja spinka, połączona z pozycją "kij w tyłku i naprzód", może wszystko razem. Dość, że chodzenie przypominało mi najgorsze demony sprzed lat, było niedynamiczne, momentami dalekie ode mnie, no, brzydkie. 7 punktów dostałyśmy chyba z lekkiej łaski, a ja zgłupiałam dość mocno.
Stój w marszu - ćwiczenie ewidentnie mamy niedorobione, czasem się udaje, czasem nie. Tym razem ruszyłyśmy ładnie, dałam komendę, poszłam dalej, odwróciłam się, a sucz... siedziała. Wszystko mi mentalnie opadło i dam głowę, że Ruda to wyczuła, bo kiedy ją mijałam, zerwała się, odwróciła i uroczo dostawiła do nogi z miną "ja wiem, ja umiem, ty nie złość". No, nie o to mi chodziło, ale skąd miała wiedzieć? 0 punktów.
Przywołanie - nasz pewniak. No i wiecie, co się stało? Podeszłam do pachołka (w międzyczasie chyba zebrałam bardzo miły i łagodny, ale jednak ochrzan za upuszczanie smakołyków na ziemię, co doskonale świadczy o moim ogarnięciu, bo NIGDY nie upuszczam smakołyków na ziemię i specjalnie w drugiej kieszeni miałam duże smakołyki, trudne do upuszczenia, a karmiłam idiotycznie drobnymi), położyłam zwierza, odeszłam, a Klaudia mówi, że zwierz pełznie. Zignorowałam, poszłam dalej, a Klaudia mówi, że zwierz wstał i idzie za mną. Wszystko opadło mi jeszcze niżej, odwróciłam się, a Fenek faktycznie, z miną katowanego biedactwa truchtał w moją stronę. Przechwyciłam, odstawiłam na start, zostawiłam, odeszłam, przywołałam i było spektakularnie jak zawsze, ale wiadomo, drugie 0.
Siad w marszu - idealna powtórka ze stója (który zresztą był siadem w Fenka wykonaniu). Marsz, komenda, siad, odeszłam, wróciłam, Fen się zerwała i dostawiła. 0. Nastroje mało szampańskie.
Kwadrat - nagle coś "pykło". Ładne przejście, pozycja, widziałam, że widziała cel, wysłałam, piękny lot, piękne położenie, pięknie, suka jedna, wyleżała moje podejście i dostawienie. Siad przy nodze wprawdzie zrobiła równo z komendą, ale w karcie oceny mam "lekko chciała wyprzedzić komendę" i okrągłą 10 za to ćwiczenie.
Aport - Jakoś słabo pamiętam przejście, ale rzut daleki i pięknie wysiedziany, bieg szybki, podjęcie podobno z zawahaniem (czytam z karty, nie pamiętam), powrót dzida... za moje plecy. No żesz kurka wodna, no, od dawna tego nie było, co to za porządki! Huknęłam gromko "noga" i rude się dostawiło, oddało koziołek ładnie. Mielenia nie pamiętam, ale wątpię, żebym miała dobra pamięć. 8 punktów, dużo moim zdaniem.
Pozycje - demon i zmora, choć od dawna piłowane. Fenka kontynuowała festiwal niespodzianek, odmawiając położenia się na początek, musiałam powtórzyć komendę. Zmiany jednak ładne, kice bardzo, pace w porządku, ale mam nauczkę, żeby kiców nie wzmacniać ruchem ręki, bo przy drugim Fenek nie wytrzymał i aż zarzucił dupką, tak wystrzelił. I podobno wstała, kiedy podchodziłam, może to być. 7.
Przeszkoda - na szczęście bez efektów specjalnych, klasyczna, nieco zabawna, ale na 10.
Omijanie - tutaj potrzebne są didaskalia. Otóż pachołek do omijania stał niedaleko przeszkody, tak, że z miejsca startu do omijajki przeszkodę było dobrze widać i sporo psów wpadało w tę pułapkę. Fenka też, choć zrobiła to zabawniej: przy pierwszej próbie wyskoczyła omijać banner reklamowy po lewej stronie, przy drugiej przeszkodę po prawej stronie, dopiero za trzecim razem widać było, że widzi omijajkę i do niej pobiegła - ładnie, sprawnie, szybko, z dostawieniem, ale za okrągłe 0 punktów.
Wrażenie ogólne - 10. Sędzia zachwycała się Fenką jako taką, że dynamiczna, że fajna, że szybka; że szkoda tylko, że mamy niedoróbki w detalach. Mi natomiast dość długo i na przykładach ze swojej kariery tłumaczyła, że warto psu pomagać, że lepiej stracić punkt czy dwa, niż wyzerować ćwiczenie.

Sumarycznie, 184 punkty, ocena dobra i 12. miejsce w stawce 13 psów.

Wnioski

No więc tak, jak pisałam, plan wykonany: bardzo dokładnie poznałam swoje/nasze słabe strony, dowiedziałam się, co może pójść nie tak i nie zaburzyłam tego obrazu niemal żadnym wspomaganiem psa.
I czego się dowiedziałam?
Po pierwsze, nie warto. Jednak walić diagnostykę, że tak kolokwialnie się wypowiem, jednak wolę postawić na fun. Wspólny fun. Nie mylić z parciem na wynik, bo podczas przygotowań do startu powtarzałam sobie, że nieważny wynik, lecz diagnostyka, a teraz wiem, że nie liczy się ani wynik, ani diagnostyka, a tylko i wyłącznie wspólna zabawa.
Po drugie, Rudego Pieska trzeba wzmocnić. Bo bardzo smuci mnie, że Rudy Piesek każdą moją negatywną emocją rezonuje jak rezonator jakiś, wycina się, węszy, robi głupotki, wszystko po to, żeby mnie uspokoić albo mieć ze mną jak najmniej wspólnego. Nie chcę, żeby tak było, więc wzmocnię Rudego Pieska.
Po trzecie, trzeba robić! Nie ma magii, nie ma cudów, nie w obedience przynajmniej, Regularne treningi, regularne dłubanie, regularne spacery, pakowanie, budowanie i wzmacnianie więzi, bobrzenie po okolicy, wyprawy - wszystko to jest konieczne i nie da się przyjąć żadnej taryfy ulgowej, bo mści się ona rychliwie i całkiem sprawiedliwie.

Dziś za to odbyłyśmy miły, dalszy spacer w towarzystwie Spacki i Dżusa. Jutro i we wtorek też luzujemy, zaś w środę ruszamy na klubowy obóz!

Na deser...

... garść zdjęć. Smacznego! (Wszystkie zdjęcia zrobiła nieoceniona Monika).


Omijanie - trzecia, wreszcie skuteczna próba i szczera radość z tego powodu.


Przeszkoda. Uroczo, klasycznie pokraczna, ale kurczę, podobała mi się ta sucz w tym ćwiczeniu.


Przywołanie, próba druga. Klasa i szyk może nie, ale prędkość i radość jest na miejscu.


Obidożek Feneczek z aportem. Bardzo fajnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!