poniedziałek, 4 stycznia 2016

Wyjazd sylwestrowy, czyli idealne przejście w nowy rok

Nie jestem wielką fanką Sylwestra. Kiedyś irytował mnie "przymus zabawy" tego dnia, teraz zaś nieustanne niemal, trwające już od Wigilii wystrzały - bardzo niefajna rzecz dla kogoś, kto ma bojącego się psa.
Z tego powodu już drugi rok spędziłyśmy Sylwestra poza Warszawą, możliwie daleko od tak zwanej "cywilizacji", z nadzieję, że będzie cisza i spokój. I tym razem udało się doskonale: małe gospodarstwo na obrzeżu Uhruska, położonego tuż przy granicy z Ukrainą, okazało się lokalizacją wręcz idealną, i to nie tylko na Sylwestra, ale w ogóle na wyjazd z psami.
I, uwaga, fanfary...


... tym razem nie będę opisywać, bo po raz pierwszy w historii Krzaka mamy videorelację! Święty Mikołaj okazał się wyjątkowo łaskawy i pod choinką znalazłam sportową kamerkę, która ma potencjał odmienić wygląd bloga.
Bez zbędnych słów, zapraszam:

Wiem, wiem, datownik to kiepski pomysł, ale widać musiałem popełnić ten błąd, żeby się nauczyć.

Poza tym wchodzimy w nowy rok z... hm... Nie nazwałabym tego postanowieniem, bo mam do nich podobny stosunek jak do Sylwestra, raczej skonkretyzowanym planem rozwoju ;). Krótko mówiąc, dołączyłam to tego wyzwania i mam nadzieje, że sprostamy (acz na razie jest ciężko, bo warszawskie mrozy mnie dobijają).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!