wtorek, 14 kwietnia 2015

Seminarium obedience z Ditte Andersson, 11-12 kwietnia 2015

Ach ach ach, cóż to była za weekend!
Oprócz tego, że samotny, bo Drugi Ludź wybył był na Wyprawę.
Oprócz tego, że nerwowy, bo byłam po bardzo dziwnej chorobie i cały czas bałam się, że się rozłożę albo dobiję.
Oprócz tego, że dramatycznie niedospany...

No to oprócz tego, a właściwie całkiem pomimo tego, miniony weekend zalicza się do tych całkiem fenomenalnych - a to za sprawą Magdy Łęczyckiej, całego naszego Team Spiritowego klubu i faktu, że odbyło się seminarium z Ditte Andersson.
Dla mnie była to nietypowa sytuacja - byłam zapisana jako obserwatorka, miejsce z psem miała Do ze Spacką - i dopiero w ostatniej niemal chwili, z powodu je wyjazdu, wskoczyłam na miejsce pełnouczestniczące. Co więcej, cały tydzień przed seminaryjnym weekendem przeleżałam z niezłą gorączką, więc znowu wypadłyśmy z trybu treningowego. Kiedy dodałam te fakty do listy startowej (niemal same bordery, jak nie bordery to kelpiaki, niemal wszystkie mega doświadczone w startach), pojawił się stres: co ja mam niby robić, co pokazać, jakie detale szlifować, nie mamy żadnych detali, mamy wszystko rozgrzebane... Ale udało mi się ogarnąć, odciąć od porównań z innymi i wejść w całkiem znakomitym stanie.
Nasze wejścia poświęciłam na przywołanie (wniosek: ćwiczyć parkowanie przy nodze, uparcie i wciąż), kwadrat (wniosek - wracamy do zera, działamy z targetem i nie będzie to target typowy), skupienie na mnie i nieodlatywanie podczas przerw oraz przeszkodę.
Dwa ostatnie wejścia zasługują na osobne omówienie. Przy rozpraszaniu się Feneczka w przerwie między ćwiczeniami, z dyskusji z Ditte postanowiłyśmy spróbować z klatkowaniem. I po pierwsze, Fenek jest małym geniuszem, bo bez wysiłku, mimochodem niemal załapał, jak powinna się zachowywać, po drugie rozwaliła wszystkich, kiedy Ditte otworzyła górną klapkę pudełka i Fenton wystawił nochal, a za nim ryjek z bardzo ucieszonym pytaniem "to teraz tędy wychodzę?". Wszyscy buchnęli śmiechem, a ja po raz kolejny zachwyciłam się jej talentem małego klauna. Co zaś się tyczy przeszkody, to miałam pracować nad pobudzeniem, ale sporo czasu zeszło nam na tłumaczeniu Ditte, jak w ogóle zerówkowa przeszkoda wygląda. Podsumowała krótko: "That's the most stupid excercise I know" i poradziła, żebym trenowała... no, zupełnie inaczej. Dlatego tym bardziej namawiam do kibicowania mi w zawodach, bo będę robić dziwne rzeczy ;).

Tyle technikaliów, ale czy to one są najważniejsze? No nie wiem.
Wiem, że bardzo ważne dla mnie było pokonanie swoich osobistych wątpliwości, skupienie się na naszej parze, praca nad naszymi sprawami bez oglądania się, "jak będzie to wyglądało". I bardzo miła była pochwała Ditte, które doceniła, że chcemy zająć się skupieniem między ćwiczeniami - powiedziała, że wiele osób zaniedbuje podstawy. I wdzięczna jestem, że na koniec seminarium zapytała, co nam się podobało w nas, nie w psach - pomogło mi to uporządkować myśli.
Dostałam też mega motywującego kopa w formie niezliczonych pochwał o przeróżnych osób. Ditte wyrażała się o Fence bardzo miło, Magda wprost powiedziała, że jest z nas dumna, padały wyrazy podziwu dla zmian, jakie zaszły w naszej pracy przez rok, dobre słowa o rasie, wreszcie bezpośrednia propozycja odkupienia ode mnie Fenki ;). Bardzo, bardzo to miłe i choć wiem, że najważniejsze jest to, co sami mamy w głowie, to jednak taka ilość pozytywów dobrze robi.
Obikowa filozofia Ditte również ogromnie mi się podobała. Ditte stawia na radość z treningów, z pracy, na budowanie pewności siebie psa, na pomaganie mu w osiągnięciu sukcesu, na nieciśnięcie, niefiksowanie się na detalach, które się udają. Na długo zapamiętam jej retoryczne pytanie "Czy sądzicie, że psy potrzebują startów w zawodach?". Tak, to jest myśl, którą chce mieć zawsze w głowie - że praca z psem jest dla psa, dla teamu, dla relacji i zabawy, a nie dla występów, nagród i laurów.
No i wreszcie aspekt czysto ludzki - wspaniały! Owszem, pracowałam, dowiadywałam się i pogłębiałam wiedzę, ale i dawno się tak nie nagadałam i naśmiałam. towarzystwo dopisało ogromnie i za to bardzo im wszystkim dziękuję.

Na koniec zjecie autorstwa Tomka Serugi (z poradą: jeśli chcesz wyglądać jak modelka, wyjmij szpej z kieszeni, bo inaczej wypada się mocno kanciasto ;)):


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!