piątek, 4 lipca 2014

Akcja Naprawcza Fenki - praca z nadpobudliwym psem

Od połowy maja prowadzę "akcję naprawczą" Fenki. Postanowiłam ją opisać - częściowo dla siebie, częściowo, żeby móc usłyszeć uwagi od innych psiarzy, a wreszcie trochę dla innych, którzy mogą mieć podobny problem.

Dlaczego ta akcja? Bo Fenka zrobiła się nadpobudliwa, za szybko wchodzi na zbyt intensywne emocje, które praktycznie uniemożliwiają jej znośne funkcjonowanie (z tego powodu jeszcze przed końcem roku szkolnego wycofałam ją z pracy w dogoterapii - na zajęcia może chodzić tylko pies w 100%, jak na żywą istotę, przewidywalny). Po wykluczeniu większości powodów zdrowotnych pozostaje praca nad behawiorem. Problemy najbardziej objawiają się poza domem. W domu Fenka jest znośna, poza atakami szczekania na odgłosy z zewnątrz (pracujemy nad tym również, ale nie szczeka zawsze i na wszystko, więc problem nie jest aż tak poważny) i nieco histerycznym bronieniem się przed innymi psami, kiedy coś jej się nie podoba (to też jest przepracowywane, od jakiegoś czasu na przykład Fenka dostaje smakołyki za każdym razem, kiedy Spacja wchodzi do domu, bo zdarzało się jej brzydko obszczekiwać małą w drzwiach). Jednak większość czasu spędzonego w domu po prostu przesypia; jeśli nie śpi, też jest bezproblemowa, nie prezentuje żadnych obsesyjnych czy wynikających z nadmiaru emocji zachowań (poza powyżej opisanymi).

Dlatego skupiłam się przede wszystkim na spacerach. Postanowiłam, że mała będzie wychodzić regularnie, najlepiej codziennie, na długie spacery, mające na celu zarazem wyciszenie, jak i możliwość spuszczenia emocji. Najlepsza do tej pracy jest woda, bo Fenek kocha aportowanie z pływaniem, kocha tak bardzo, że sama wiedza, że jesteśmy w pobliżu zbiornika wodnego, odłącza jej mózg i wprowadza na najwyższy poziom pobudzenia. Daje to więc dobrą okazję do osiągania obu celów.
Tak więc na spacery chodzimy do okolicznych parków. W drodze do staram się pilnować luźnej smyczy, problemem jest jednak pobudzenie Fenki od razu po wyjściu z klatki schodowej (bo w domu i na klatce uczę ją czekać i się uspokajać) - dlatego zastanawiam się nad spuszczaniem jej tuż obok domu na krótką chwilę, żeby pierwsze pobudzenie mogła wybiegać. Po drodze też wypatruję "zagrożeń" - Fenek nabrał brzydkiego zwyczaju spuszczania emocji poprzez jazgotanie na ruchome obiekty (rowery, rolkarzy, hulajnogi, biegaczy), więc do mnie należy wyprzedzanie jej i, zanim podejmie decyzję o jazgocie, ułatwienie jej podjęcia innej i nagrodzenie za to.
W samym parku stosuję żelazną zasadę, że do wody pies idzie, kiedy odzyska mózg. Na początku pracy wystarczało mi, że Fenka wykonała kilka komend (co jakoś świadczy o panowaniu nad sobą), ale Do słusznie zwróciła moją uwagę na fakt, że komendy sucz wykonuje w ogromnym pobudzeniu, a ja chcę pomóc jej z emocjami, więc to za obniżenie emocji powinnam nagradzać. Dlatego po wejściu do parku teraz siadam i czekam. Staram się nie gadać do psa, poza luźną komendą "połóż się", a do tego daję jej coś do jedzenia (rozsypane smakołyki, ostatnio tchawica, a hitem okazał się wysmarowany serem gryzak. Pewnie i tak wygra Kong.) Piękne jest to, że ta metoda działa - już kolejny raz, wprawdzie po próbach wyrwania się i koncertach w najlepszym tollerowym stylu, Fenka w końcu odpuściła, położyła się i zajęła jedzeniem, a po zjedzeniu nie rzucała jak szalona do wody. Takie uspokojenie nagradzam spuszczeniem ze smyczy i zwolnieniem do kąpieli. (I uwaga, na efekty czekam czasem 15, czasem 20 minut, więc cierpliwość jest tutaj konieczna).

Fenka na Polu Mokotowskim obrabia gryzak z serkiem. Zdjęcie ziemniaczane, ale widać, że leży kilkanaście metrów od jeziorka i zajmuje się zabawką, a nie szarpaniem i wrzaskami.

Potem następuje aportowanie z wody, przeplatane komendami, żeby cały czas istniało połączenie między Feneczką a mózgiem Feneczki i żeby podtrzymać w niej przekonanie, że myślący pies dostaje nagrody, a pies odmóżdżony nie ma nic. Zdarza mi się też co kilka rzutów chować zabawkę i wyjmować ją znowu dopiero, kiedy Fenka zajmie się czymś innym (węszeniem, piciem, chodzeniem); czasem też przerywam aportowanie w połowie i zarządzam przerwę na wyciszenie: zapinam psa na smycz, siadam, kładę Fenkę i daję jej jedzenie.

Druga sesja gryzakowa z przerwie w pływaniu. Fajnie, bo Fenek zajął się zabawką od razu, bez namawiania.

Po pływaniu mamy spacer swobodny, żeby spuścić emocje podbite bieganiem za zabawką. Czasem przerywam ten swobodny spacer treningiem, czasem tylko chodzimy. Pilnuję tutaj mocnego rozróżnienia, kiedy jest spacer, a kiedy praca i Fenka sprawia wrażenie, że to rozumie, bo nie zaczepia mnie i nie wymusza mojej uwagi tak, jak kiedyś.
Powrót do domu jest już spokojny, właściwie przyjemny - nie muszę pilnować luźnej smyczy, sucz jest wyraźnie spokojniejsza. W domu, na zakończenie, pakuję Fenkę do klatki i daję jej tam coś do jedzenia (to wymyśliłam zainspirowana przez Anię od Hixa, która twierdzi, że "spalona miska" może podkręcać psa, który wciąż próbuje "wypracować" jedzenie - taka garść chrupek w klatce całkiem "za darmo" jest definitywnym sygnałem końca zadań).

No i co? Czy widzę efekty? W końcu pracujemy już kolejny, czwarty tydzień, czy coś się zmienia?
Skłamałabym, pisząc, że bardzo tak. Fenka wciąż się pobudza. Wciąż odmóżdża na widok wody. Wciąż ciągnie na smyczy. Wciąż drze, za przeproszeniem, ryja.
Skłamałabym jednak bardziej, pisząc, że nie. Coś się dzieje. Powoli spada liczba dzikich jazgotów na różne obiekty (na dwóch ostatnich spacerach wyniosła równe 0). Znalazłam sposób, żeby Fenka się wyciszała. Również trenuje nam się dużo lepiej, jest bardziej skupiona i chętna do działania razem. Gdzieś na marginesie wypracował nam się piękny aport prosto do ręki. A co najważniejsze, podoba mi się działanie tym systemem, chce mi się chodzić na te spacery, chce mi się kombinować, coraz bardziej ulepszam metody docierania do tej rudej głowy. Wracałam ze spacerów wściekła i/lub załamana, teraz wracam wesoła i chcę więcej.
Poważną analizę efektów planuję wykonać na jesieni, wtedy też okaże się, jak z naszą działalnością terapeutyczną.
A kolejną przed zimą, na wiosnę i za rok =).

7 komentarzy:

  1. Ja bym jej nie spuszczała od razu po wyjściu z klatki tylko łaziła w te i z powrotem aż się uspokoi. Nie wiem czy widziałaś jak Ania robiła tak na zlocie z Foxtrotem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie widziałam, ale uwaga jest słuszna. faktem jest, że pomysł że spuszczeniem wynika z chęci pójścia trochę na skróty, żeby szybciej mieć mózg. ale fakt, to nagradzanie podjarki.
      dzięki!

      Usuń
    2. I tak się zastanawiam z tą wodą, czy to dobry pomysł... w przypadku rudego to jest mega nakręcający czynnik w skali 10 stopniowej osiąga 20 albo i więcej i choćbym nie wiem ile z nim ćwiczyła to wcale nie jest lepiej. Mogłabym sterczeć nad wodą 24/7 i pewniejsze jest że by padł ale na pewno nie obniżył pobudzenia.

      Usuń
  2. Zgadzam się z przedmówczynią.
    Co do długich, REGULARNYCH spacerów... A prędzej takich nie było? Proszę, nie odbieraj tego jako atak, nie piszę tutaj nic złośliwie. Ale ja nie wyobrażam sobie, żeby psiak nie miał długich spacerów, przynajmniej dwóch dziennie.
    Ja chodzę do pracy na 7 rano, więc wstaje po czwartej, żeby Zaca "wylatać". To poświęcenie, ale dopiero wtedy z czystym sumieniem mogę od niego wymagać poprawnego i spokojnego zachowania.
    Zac też się pobudza, ale w konkretnych sytuacjach, na przykład widząc wiewiórkę czy CZASAMI innego psa. Pracujemy nad tym, stawiam na samokontrolę i koncentrację na przewodniku. Dużo sztuczkujemy i klikamy, cały czas wałkujemy fundamenty obi.

    Wydaje mi się, że kluczem do sukcesu jest cierpliwość. Niektóre psiaki szybko się nauczą i będą współpracować, a inne dłużej. Ale to przecież wiesz. :)

    Jestem Waszą fanką i liczę, że z każdym tygodniem będzie coraz lepiej!

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. były spacery, ale mało rutynowe i przede wszystkim chaotyczne, nie monitorowałam w żaden sposób Fenki emocji i pozwalałam jej się nakręcać. teraz dostaję za to po... uszach.

      Usuń
  3. Powodzenia i cierpliwości życzę ;). Ja mam odmienne problemy, bo muszę ciągle Sonię nakręcać, budować motywację. I tak jest już duża poprawa, ale mnóstwo pracy przed nami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki! trzymam kciuki, bo motywowanie jest podobnie niełatwe. ale da się, więc życzę powodzenia!

      Usuń

Dzięki za komentarz!