piątek, 6 czerwca 2014

Trzecie urodziny Feneczka!

Nie wiem, znowu nie mam pojęcia, jak to się stało. Jak to trzy lata? Kiedy??
Ale takie są fakty - Fenek urodził się 6 czerwca 2011 roku w Czechach i dziś kończy trzy lata, kończąc oficjalnie (choć teoretycznie) okres młodzieńczy. Jest dorosłym sukiem, chociaż chyba nie ma o tym pojęcia.

Trzy lata to taki moment w życiu psa, kiedy powinno być najlepiej - więź z przewodnikiem jest wypracowana, młodzieńcze głupoty parują z głowy, ciało w pełni wykształca, pies staje się dorosły, choć wciąż młody, i najlepiej nadaje się do wszystkiego. No, w przypadku Feneczka, nope. Stała się bardziej przytulasta, to wszystko, a czy to wynika z dorastania - ciężko orzec. Okazuje się, że pierwszy pies nie ma lekko. Odkryłam w tym roku masę braków, które mamy, nie w wyszkoleniu, ale w podstawach, sprawach życiowo-pracowych. No i po długich zmaganiach z chorym brzuchem (jak się okazuje, nie do końca zażegnanych, ale to inna bajka) wyszedł inny problem, dziwne, niezdiagnozowane jeszcze ekscytacje. Zamiast więc stać u progu dorosłości, jesteśmy w takim dziwnym punkcie, kiedy z jednej strony straszy niepewność o zdrowie małej, z drugiej trzeba wiele spraw załatwić jak ze szczeniakiem. Ech, takie jesteśmy, dziwne.

Nie znaczy to jednak, że zaczynam ten rok w złym nastroju. To był ciekawy rok. Wiele się zmieniło, z podwojeniem liczby psów i ludzi w domu na czele. Spróbowałyśmy dogtrekkingu (Dog Orientu ściślej), wróciłyśmy do obedience. To plusy.
A największym plusem jest to, że spojrzałam na Fenkę w nowy sposób. Przypomniałam sobie, jaka jest ważna. Znalazłam nową motywację do pracy z nią. Wreszcie wiem (tak, trzy lata za późno może, ale wreszcie), jak chciałabym przekazywać jej pewne rzeczy, jak chcę, żeby nasza naszość wyglądała; praca z Magdą Łęczycką bardzo wiele mi dała, a tez dorosłam trochę w psioludzkim sensie, nauczyłam się uważniej słuchać, odpuszczać, cieszyć się tym, co jest. Zwracam an Fenkę jeszcze więcej uwagi i znacznie lepiej ją rozumiem. A przy tym, mimo świadomości, jak wiele rzeczy mogłam zrobić lepiej już dawno, nie załamuję rąk, bo wiem, że Fenek psem nieszczęśliwym na pewno nie jest i że będzie tylko lepiej.

Jutro ruszamy na weekendowy wywczas do lasu, a potem, cóż - sądzę, że będziemy dalej toczyć nasze nienormatywne życie =). Sto lat, Feneczku!

1 komentarz:

  1. Rozumiem to, ja z Zaciem codziennie odkrywam nasze niedoszkolenie (chociaż jest z nami krótko). Ciągle planuje naszą wspólną naukę, ale najważniejsze to pamiętać o cierpliwości i właśnie, żeby czerpać z tego radość.
    Wtedy motywacja sama przychodzi!
    Sto lat i samych najlepszości!

    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz!