wtorek, 25 lutego 2014

Zapsiona wyprawa po Warmii

Wyprawa miała miejsce w zeszły tygodniu, ale tak to u mnie jest z opisywaniem...

Ruszyłyśmy Celiną, czyli naszą wspaniałą psioludzką limuzyną, we wtorek 18. My z przodu, Spacka w transporterze na tylnym siedzeniu, Lunka, Fenka i Charlie w bagażniku. Kierunek: Orneta.

Wyprawa nie należy do najciekawszych w opisywaniu, ponieważ... wszystko szło idealnie od początku do końca. Kwaterę miałyśmy znalezioną już wcześniej, i tak, okazuje się, że nawet w niewielkiej miejscowości można bez trudu znaleźć niedrogie miejsce, gdzie przyjmą dwie osoby i cztery psy, i nawet szczeniak nie jest problemem - czyli chcieć znaczy móc bez żadnych wymówek.
Po drugie, psiaki jeżdżą wzorowo. Na postojach robią, co do nich należy, spakowane w pojazd uprzejmie śpią, albo przynajmniej podziwiają widoki w ciszy. Żadnych jojków, poza Karolkiem, czasem, na początku podróży, ale krótko i niemęcząco. A tak jeżdżą, o:


Na kwaterze też są fajne. Badają, ale zachowują się znośnie-spokojnie. Burkają bardzo rzadko i bardzo sprowokowane przez hałasy na zewnątrz. I doskonale wiedzą, gdzie jest ich miejsce do spania. Tak oto:
Feneczka ma swój transporter, Lunka śpi na kocyku, Spacja w transporterze (na zdjęciu jej brak):


Fenka swój transporter kocha jak Luna kocyk, choć ścieli go czasem po swojemu:


No ale Karol to Karol - Karol uważa, że miejsce Karola jest na kanapie i basta:


Po noclegu w Ornecie i cierpliwym psim czekaniu, aż Ludź załatwi sprawy, ruszyliśmy stadem do Fromborka, żeby połazić po plaży. Plaża fromborska wprawdzie wielka nie jest, ale jest i psom bardzo na niej było dobrze. Jak widać na fotce, tak, spuszczam Karola ze smyczy - chłopak ogarnął się na tyle, że trzyma się blisko i wraca na każde moje głośniejsze westchnienie, więc zasługuje. Oczywiście, bezsmyczowość jest wyjątkiem na bardzo bezpieczne tereny, ze szczególnym uwzględnieniem wymogu, że widoczność musi być duża, żebym odwołała go od czegokolwiek ciekawego, zanim to wyczuje. Aha, na zdjęciu nie ma Fentona: Fenton kopał dołek i był tym tak zaabsorbowany, że wyjątkowo ogłuchł i nie przyszedł do zdjęcia. Ale Spacja i Lu zdradzają jej położenie dość dokładnie:


Potem nastąpił już tylko powrót z objazdem przez ośrodek, w którym może spędzimy obóz dogoterapeutyczny. W ośrodku psy też były fajne, poza tym super jest to, jak przechodzą z trybu "zasuwamy po lesie jak demony z piekła" do "śpimy w bagażniku cicho i grzecznie".

Dodatkową historią w tej historii jest karolkowa ślepota. Objawiła się podczas wyprawy dwa razy w sposób komiczny. Raz, kiedy wszedł na strome, zakręcające u podstawy schody i nijak nie umiał z nich zejść - bo schody oczywiście zna, z super stromych w domu u rodziców biega jak durny, ale pokonał go zakręt: wyraźnie nie wiedział, jak poradzić sobie z nagle urywającą się pod łapkami przepaścią. Drugi, podobny numer wykonał, wskakując z rozpędu na murek w ośrodku: tak samo bał się zejść, doszedłszy do końca, bo przepaść. Swoją drogą, muszę kiedyś sfilmować jego "uważne zeskoki", gdyż ma specjalną technikę skoku w nieznane, która wygląda naprawdę niesamowicie.

Tak więc, podsumowując - podróże z psami są wielce spoko, a chcieć to móc i tak naprawdę podróż z czterema psami w kąt Polski nie jest żadnych problemem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!